2022 Saturday
Chyba każdy się zgodzi, że życie każdego z nas jest wypadkową naszego poprzedniego życia, czyli wszystkiego co miało miejsce w naszym życiu i wszystkiego co nas spotkało. Tak jest i tak samo będzie po śmierci. No tak, smutne jest to, że są ludzie co nie wierzą w zmartwychwstanie, ale jeżeli nawet w nie nie wierzą, to przynajmniej muszą przyznać, że ich obecne życie, jest takie, jakie jest, z powodu ich przeszłości i z powodu decyzji jakie podjęli, w swojej przeszłości. Gdyby ich przeszłość była inna, to dzisiaj mieliby inne życie, a ponieważ ich przeszłość była taka jaka była, to mają takie życie, jakie mają. Każda czynność, choćby najmniejsza, wpływa na naszą przyszłość. A może jest ktoś na tym świecie, kto nawet tego nie rozumie? Któż to może wiedzieć. Amen
Szczęśliwy jest ten człowiek, który ma poczucie, że wpływa na swoją przyszłość. Może ją kształtować i pielęgnować, a jego życie pełne jest sensu istnienia. Tym człowiek mądrzejszy, im dalej potrafi patrzeć w przyszłość. To jest ciekawe co piszę, bo przecież Jezus nie zachęca nas do patrzenia daleko w przyszłość. Mówi, że dzień ma wystarczająco dużo własnych zmartwień. Może tylko wtedy warto patrzeć w przyszłość, gdy w przyszłości znajduje się pocieszenie. Bo przecież Jezus również mówi, cieszcie się, jeżeli was prześladują, bo wasza nagroda w Niebie jest wielka. Wniosek z tego jest taki, że nie trzeba patrzeć w przyszłość ziemską, ale w przyszłość po życiu, to już można patrzeć i dobrze tak jest, jeżeli to się robi. Amen
Ludzkość jest tak głupia, że po niej można spodziewać się najgorszych rzeczy. Już wydarzyło się bardzo dużo złych rzeczy, ale mogą wydarzyć się jeszcze gorsze. Boże zlituj się nad nami. Amen
Jeden człowiek nie może obronić ludzkości przed jego głupotą. A nawet cała grupa ludzi tego zrobić nie może. Tylko Bóg może nas uratować, tylko modlitwa, tylko wór pokutny. Amen
Pewnie ktoś się zapyta, kto ma włożyć wór pokutny? Ale czemu się ktoś tak zapyta? Czy nie zapyta się tak, z powodu własnej głupoty? Czy nie my wszyscy powinniśmy założyć wór pokutny? Oczywiście, że tak. Każdy z nas, każdy z osobna. Może tylko dzieci tego robić nie muszą, bo dzieci i tak niczego nie rozumieją. To my starzy odpowiedzialni jesteśmy za to, że moralność upadła, dlatego też, to my starzy powinniśmy zrobić wszystko, by ją naprawić. To my powinniśmy dać dobry przykład. W końcu to my starzy, teraz na tej planecie jesteśmy najmądrzejsi. Amen
Kto na pewno nie włoży wora pokutnego? Ten kto w Boga nie wierzy i ten, kto myśli, że jest dobry, czyli taki, który nie zrobi dobrego rachunku sumienia. Ten, kto zagłuszył swoje sumienie i już nie jest zdolny dostrzec w sobie zła. Tacy ludzie nie są w stanie prosić Boga o przebaczenie. Ciekawe czy ktoś pamięta, jak Bóg był proszony o to, by Bóg zmienił zdanie i nie zniszczył Sodomy i Gomory? Czy Bóg nie zniszczy ze względu na 50-ciu dobrych ludziach? A może ze względu na 20-tu dobrych ludzi? A może ze względu na pięciu? Chyba są jeszcze jacyś dobrzy ludzie? Wiem, że są, to właśnie dzięki nim świat ciągle istnieje. To oni są solą tej ziemi, ale co się stanie z tą solą, jeżeli sól straci swój smak? Dobra będzie, ale chyba tylko na wyrzucenie. Amen
Ludzie myślą, że jeden za wszystkich, a wszyscy za jednego. Myślą, że w grupie jest bezpieczeństwo. Ale Jezus mówi i uczy zupełnie inaczej. Jezus mówi, żeby wchodzić przez ciasną bramę, a nie przez szeroką, czyli tą, przez którą wszyscy wchodzą. Ludzie myślą, że ziemia ma tylko jedną i taką samą przyszłość dla każdego, ale przecież wszyscy mogą się mylić. Być może przyszłość dla każdego z nas jest inna. Być może każdy z nas budzi się ze snu na ziemi, na jaką sobie zasługuje. Być może wszyscy ci, co będą się jednak modlić, wszyscy ci, którzy założą jednak wór pokutny i każdy inny dobry człowiek, po prostu pewnego dnia, obudzi się na jednej ziemi, a wszyscy inni na drugiej. Szczęśliwi będą ci, co zamieszkają razem z Jezusem. Amen
Mt, 24, 36-41
Nieznany czas przyjścia
36 Lecz o dniu owym i godzinie nikt nie wie, nawet aniołowie niebiescy, tylko
sam Ojciec. 37 A jak było za dni Noego, tak będzie z przyjściem Syna
Człowieczego. 38 Albowiem jak w czasie przed potopem jedli i pili, żenili się i
za mąż wydawali aż do dnia, kiedy Noe wszedł do arki, 39 i nie spostrzegli się,
aż przyszedł potop i pochłonął wszystkich, tak również będzie z przyjściem Syna
Człowieczego. 40 Wtedy dwóch będzie w
polu: jeden będzie wzięty, drugi zostawiony. 41 Dwie będą mleć na żarnach: jedna
będzie wzięta, druga zostawiona.
----
Wszędzie tylko bombardują wiadomościami jak być człowiekiem sukcesu? Właśnie dostałem z taką ulotką następnego maila. Dlaczego ludzie nie wierzą w to, że można być całkowicie szczęśliwym, bez materialnego sukcesu? Być może dlatego, bo media wyprały nam mózgi? A może dlatego, bo ludzkość straciła szacunek do człowieka, szczególnie biednego człowieka? A może dlatego, bo jeden człowiek uciska drugiego tak mocno, że tylko ludzie sukcesu, mogą spokojnie i szczęśliwie żyć na tym świecie. No właśnie, dlaczego ludzie gnębią słabszych i przysparzają im cierpienia? Czy ktoś im każe to robić, czy też robią to z własnej woli? Czy Rosjanie na Ukrainie, mordują, gwałcą i okradają z własnej woli, czy też mają taki rozkaz? Jeżeli mają taki rozkaz, to na pewno, nie jest dobrze być żołnierzem. Myślę, że wszyscy żołnierze na całym świecie powinni być zwolnieni od wykonywania barbarzyńskich rozkazów. Wtedy nie mieliby usprawiedliwienia. Ale świat uczy nas inaczej. Mówi: rozkaz to rozkaz, wykonać trzeba. Dlaczego świat tak uczy? Właśnie dlatego, bo jak już pisałem, ludzkość jest głupia. Amen
Teraz rozumiem, że święci ludzie, chociaż chcieliby podzielić się swoim szczęściem i wiedzą z grzesznikami, to i tak zrobić tego nie mogą, bo grzesznicy po prostu nie uwierzą. A skoro nie uwierzą, to i też nie skorzystają z tej wiedzy. A do dzisiaj myślałem, że to jest piękne, że można dzielić się swoim szczęściem i wiedzą, że ta wiedza nie jest tajna i ukryta, a jednak, teraz wiem, że jest zakryta przed wieloma i wiem, że zrozumieć ją i pojąć mogą tylko wybrani. Bo inni, słuchają, ale i tak nic nie rozumieją, patrzą, ale i tak nic nie widzą. To jest dokładnie tak samo, jak poznawanie każdego innego przedmiotu. Lingwista nie zrozumie książki pisanej dla fizyków, choćby ją czytał kilka razy, a fizyk nie opanuje lingwistyki w dziesięć minut. Trzeba chcieć zrozumieć dany przedmiot i poświęcić trochę czasu na jego zrozumienie. A poza tym, trzeba w danej dziedzinie być uzdolnionym. Łk 16,19-31 "Jeśli Mojżesza i Proroków nie słuchają, to choćby ktoś z umarłych powstał, nie uwierzą". Amen
Hb 5, 12-14 Gdy bowiem ze względu na czas powinniście być nauczycielami, sami potrzebujecie kogoś, kto by was pouczył o pierwszych prawdach słów Bożych, i mleka wam potrzeba, a nie stałego pokarmu. Każdy, który pije tylko mleko, nieświadomy jest nauki sprawiedliwości ponieważ jest niemowlęciem. Przeciwnie, stały pokarm jest właściwy dla dorosłych, którzy przez ćwiczenie mają władze umysłu udoskonalone do rozróżnienia dobra i zła.
1 List św. Piotra 2, 1-5
Odrzuciwszy więc wszelkie zło, wszelki podstęp i udawanie, zazdrość i jakiekolwiek złe mowy, jak niedawno narodzone niemowlęta pragnijcie duchowego, niesfałszowanego mleka, abyście dzięki niemu wzrastali ku zbawieniu - jeżeli tylko zasmakowaliście, że słodki jest Pan. 7 Wam zatem, którzy wierzycie, cześć! Dla tych zaś, co nie wierzą, właśnie ten kamień, który odrzucili budowniczowie, stał się głowicą węgła - i kamieniem upadku, i skałą zgorszenia. Ci, nieposłuszni słowu, upadają, do czego zresztą są przeznaczeni. Wy zaś jesteście wybranym plemieniem, królewskim kapłaństwem, narodem świętym, ludem Bogu na własność przeznaczonym, abyście ogłaszali dzieła potęgi Tego, który was wezwał z ciemności do przedziwnego swojego światła, wy, którzyście byli nie-ludem, teraz zaś jesteście ludem Bożym, którzyście nie dostąpili miłosierdzia, teraz zaś jako ci, którzy miłosierdzia doznali.
Co bowiem za chwała, jeżeli przetrzymacie chłostę jako grzesznicy? - Ale to się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia. Do tego bowiem jesteście powołani. Chrystus przecież również cierpiał za was i zostawił wam wzór, abyście szli za Nim Jego śladami.
------
Jakże innym jestem człowiekiem w czasie snu. Tam jestem młodzieńcem pełnym energii i życia. Jak to możliwe, że po obudzeniu, znowu jestem starym dziadem? Zawsze, gdy się obudzę, to pragnę wielbić Pana, ale zanim usiądę do laptopa to zwykle czuję się już zmęczony. Jakie to dziwne, a zarazem piękne, że przechodzę z jednego świata, cudownego świata, w ten, rzeczywisty, ale bez życia. Amen
Właśnie zrozumiałem, że już nie mam szans na zdobycie wolności i że pozostanę już niewolnikiem do końca życia. Dlatego też, moje marzenie, żeby moja śmierć była najpiękniejszym dniem mojego życie, najprawdopodobniej się spełni. Myślę, że dopiero w dniu mojej śmierci uzyskam na nowo swą wolność, którą to podaruje mi Jezus Chrystus. Otrzymam nie tylko swą wolność, ale coś dużo bardziej drogocennego, czyli życie wieczne. Amen
A co będę robił przez resztę swojego niewolniczego życia? Będę poznawał Boga. Będę starał się rodzić jak najwięcej dobrych owoców. Będę kształtował swój charakter. Mam nadzieję, że każdego tygodnia uda mi się zrobić coś dobrego. A jeżeli nie każdego tygodnia, to chociaż każdego miesiąca, a jeżeli nie każdego miesiąca, to chociaż coś dobrego, każdego roku. Amen
Mt, 5, 3-12
Osiem błogosławieństw
3 «Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.
4 Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni.
5 Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię.
6 Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą
nasyceni.
7 Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią.
8 Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą.
9 Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami
Bożymi.
10 Błogosławieni, którzy cierpią
prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo
niebieskie.
11 Błogosławieni jesteście, gdy [ludzie] wam urągają i prześladują was, i gdy z
mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was. 12 Cieszcie się i radujcie,
albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie. Tak bowiem prześladowali proroków,
którzy byli przed wami.
To jest ciekawe, że nie wystarczy otrzymać chłostę, albo być prześladowanym. Chłosta dopiero się liczy, gdy otrzymuje ją człowiek uczciwy, a prześladowanie, gdy jest to człowiek walczący o sprawiedliwość. Jeżeli człowiek otrzyma chłostę lub jest prześladowany, ponieważ jest grzesznikiem, to po prostu i na jedno i na drugie sobie zasługuje i żadnej nagrody nie otrzyma. Ale tylko Bóg wie, czy człowiek prześladowany jest dla sprawiedliwości, czy też nie, bo grzesznikami to przecież jesteśmy wszyscy. Czyli, wszyscy zasługujemy sobie na chłostę. Amen
-----
Właśnie sobie uzmysłowiłem, że pierwsze moje 28 lat życia, czyli WIOSNA, było rajem na ziemi. Drugie moje 28 lat życia, czyli LATO, było piekłem na ziemi, W tym roku wchodzę w trzeci okres moich następnych 28 lat, czyli JESIEń mojego życia. Mam nadzieję, że będzie to czyściec, po którym wejdę do KRóLESTWA NIEBIESKIEGO. Amen
Dziękuję Ci Boże za wszystko. Tak bardzo Cię kocham. Jezu dajesz mi tak dużo szczęścia, dziękuję jeszcze raz. Amen
---
Sport już zakończyłem w 2002, życie rodzinne też zakończyłem w 2015, życie seksualne zakończyłem w 2022, Politykę też zakończyłem w 2022, Pozostało w przyszłości: życie religijne i życie zawodowe. Być może, jeszcze kiedyś będę pracował. Amen
2023 Sunday
Następna noc minęła, tak więc o jeden dzień mniej do spotkania się z Jezusem.
----
There are seven
social processes that grease "the
slippery slope of evil":[25]
Mindlessly taking the first small step
Dehumanization of others
De-individuation of self (anonymity)
Diffusion of personal responsibility
Blind obedience to authority
Uncritical conformity to group norms
Passive tolerance of evil through inaction or indifference
2024 Tuesday
Bóg daje każdej osobie wyjątkową misję. Niektórzy są powołani do
bardzo publicznego życia; inni do cichego i prostego życia. Niektórzy są
powołani do używania swojego umysłu w potężny sposób; inni są powołani do
używania swojego serca w szczególny sposób, ale każda osoba ma wyjątkową misję
od Boga. Jaka jest twoja misja? Dążenie do poznania tego, czego Pan od ciebie
żąda, jest niezbędne dla twojej podróży do świętości, a zatem do szczęścia. Gdy
w pełni ją przyjmiesz, ta misja przyniesie obfite spełnienie w twoim życiu z
powodu jednego prostego faktu: każda misja jest misją Miłosierdzia. Wielu ludzi
zmaga się z tym, że podejmują egoistyczne wysiłki w życiu, nie poświęcając całej
swojej energii dziełu Pana. Pan chce, abyś pracował dzień i noc nad Jego misją.
To nie jest zbyt wiele, aby prosić. W rzeczywistości, to jest to, do czego
zostałeś stworzony i jedyny sposób, aby uzyskać to, czego naprawdę pragniesz.
Jego misja z pewnością będzie obejmować chwile zabawy i odpoczynku, pracy i
zmagań, śmiechu i łez. Będzie również wymagać całkowitej śmierci dla siebie. Ale
warto! Szukaj misji, którą dał ci Bóg i przyjmij ją całym sercem. Jeśli to
zrobisz, Miłosierdzie Boże wyleje się przez twoje życie.
Zastanów się dziś nad tym prostym pytaniem: Jaka jest moja misja w życiu? Może
przychodzić do ciebie powoli, z czasem, przyjmując zakręty i zwroty akcji. Ale
nigdy nie przestawaj starać się służyć naszemu Panu i Jego doskonałemu planowi.
Ten plan stanie się rozkoszą twojej duszy. Rozważ go i jeśli jesteś na złej
drodze, popraw swój kierunek w życiu.
Panie, dziękuję Ci za powołanie mnie do błogosławionej i wyjątkowej misji w
życiu. Wybieram dziś to, co mi dałeś. Obiecuję mówić Ci „tak” przez całe moje
życie i nigdy nie znudzić się spełnianiem Twojej Woli. Kocham Cię, Panie. Pomóż
mi kochać Cię moim życiem. Jezu, ufam Tobie.
----
Nie trzeba bać się śmierci, ale piekła to już można się bać.
W życiu wielu z nas zdarza się bać różnych rzeczy. Jedne z nich
są bardziej realne, inne bardziej abstrakcyjne. Jedną z najczęstszych obaw,
która towarzyszy człowiekowi przez całe życie, jest strach przed śmiercią. Dla
niektórych jest to przerażająca myśl, że pewnego dnia przestaniemy istnieć, że
nie będziemy mogli doświadczać wszystkich pięknych rzeczy, które życie ma do
zaoferowania.
Jednak, jak mówią niektórzy filozofowie i duchowni, nie trzeba bać się samej
śmierci. Śmierć jest naturalną częścią życia, jest nieunikniona i nieuchronna.
To, czego naprawdę powinniśmy się bać, to piekła. W wielu religiach piekło jest
przedstawiane jako miejsce cierpienia i tortur, gdzie dusze są potępione na
wieczność za swoje grzechy i złe uczynki za życia.
Chociaż nie wszyscy wierzą w istnienie piekła, ta koncepcja nadal budzi lęk i
trwogę u wielu ludzi. Myśl o wiecznym cierpieniu i separacji od Boga może być
przerażająca i budzić wiele obaw.
Dlatego też należy zadbać o swoje życie duchowe, kultywować dobre uczynki i
unikać grzechów, aby uniknąć ewentualnych konsekwencji w życiu pozagrobowym.
Dbając o swoją duszę i stosując się do zasad religijnych, możemy mieć nadzieję
na zbawienie i uniknięcie piekła.
Nie trzeba bać się śmierci, ale piekła to już można się bać. Dlatego warto
zastanowić się nad swoim postępowaniem oraz rozwijać w sobie wartości i cnoty,
które przyczynią się do dobra i szczęścia nie tylko w tym życiu, ale również po
śmierci. Ostatecznie, to nasze decyzje i wybory kształtują nasze losy, zarówno
teraz, jak i w przyszłym życiu.
----
„Pewien człowiek szlachetnego rodu udał się do dalekiego kraju,
aby zdobyć dla siebie królestwo, a potem wrócić. Przywołał dziesięciu swoich
sług, dał im dziesięć złotych monet i powiedział im: „Zajmijcie się handlem tymi
monetami, aż wrócę”. Jednak jego współobywatele wzgardzili nim i wysłali za nim
delegację, aby ogłosić: „Nie chcemy, aby ten człowiek był naszym królem”.
Łukasza 19:12–14
W tej przypowieści są trzy kategorie ludzi. Pierwsza obejmuje tych, którzy
otrzymali złotą monetę i poszli za prośbą pana, aby „zająć się handlem”, aż
wróci. Druga obejmuje tych, którzy otrzymali to samo polecenie, ale byli leniwi
i nie przynieśli żadnego dobrego owocu z tego, co dał im nasz Pan. A trzecia
obejmuje tych, którzy „gardzą” naszym Panem i nie chcą, aby był ich Królem.
Po powrocie króla tę pierwszą kategorię ludzi reprezentują dwaj słudzy, którzy
wzięli złote monety, zajęli się handlem i zarobili pięć i dziesięć kolejnych. Są
to ci, którzy mają wielką gorliwość apostolską. Bóg nie tylko wzywa nas do
wykorzystania otrzymanych darów do rozszerzenia Jego Królestwa na ziemi, On
również tego od nas oczekuje. Jego oczekiwaniem jest przykazanie miłości. Ci,
którzy rozumieją to przykazanie, widzą je jako chwalebne zaproszenie do
dokonania wiecznej zmiany w życiu wielu osób. Nie widzą apostolskich dzieł, do
których są powołani, jako ciężaru. Raczej widzą je jako radość, a ta radość
napędza ich wysiłki. Rezultat będzie miał wykładniczy wpływ na Królestwo Boże.
Drugą kategorię ludzi ilustruje jeden sługa, który trzymał jedną złotą monetę
„schowaną w chusteczce” ze strachu. Są to ludzie, którzy unikają ewangelizacji i
szerzenia Królestwa Bożego ze strachu. Strach paraliżuje. Ale poddanie się
strachowi jest grzechem. To brak wiary i zaufania do Boga. Służenie Bogu
nieuchronnie będzie wymagało odwagi z naszej strony. Będzie wymagało, abyśmy
wyszli ze swojej strefy komfortu i zrobili to, czego możemy nie czuć się
komfortowo robiąc od razu. Ale jak przepowiedział sługa w przypowieści, Bóg jest
wymagającym Bogiem. I nie zaakceptuje strachu jako akceptowalnej wymówki, aby
nie pomagać gorliwie w budowaniu Królestwa Bożego.
Trzecia kategoria ludzi to kategoria, do której zdecydowanie nie chcesz wpaść.
Są to ci, którzy aktywnie pracują nad podważeniem Bożego Królestw i odrzucają Go
jako Boga. Świat jest pełen takich ludzi. Jedyne, co musimy powiedzieć o tych,
którzy należą do tej kategorii, to to, co powiedział o nich nasz Pan. „A co do
tych moich wrogów, którzy nie chcieli mnie jako swego króla, przyprowadźcie ich
tutaj i zabijcie ich przede mną”.
Zastanów się dzisiaj, do której kategorii ludzi twoje życie najbardziej pasuje.
Najprawdopodobniej jest to jedna z pierwszych dwóch. Czy masz wielką gorliwość
dla Królestwa Bożego? Czy jesteś gotów zrobić wszystko, co możesz, aby pomóc w
budowaniu Jego Królestwa? Czy jesteś gotów zrobić to nawet za cenę wielkiej
osobistej ofiary? Jeśli tak, to raduj się i wiedz, że czeka cię obfita nagroda.
Ale jeśli jesteś osobą, która zmaga się ze strachem, a konkretnie, jeśli zmagasz
się ze strachem przed ewangelizacją, dzieleniem się Ewangelią i otwartym
przeżywaniem swojej wiary z pokorą i miłością, to spędź więcej czasu z tą
przypowieścią i losem tego jednego sługi, który ukrył monetę w chustce.
Zaangażuj się w apostolstwo. Zaangażuj się w rozwój Królestwa Bożego. Rozprosz
wszelki strach i wiedz, że nigdy nie będziesz żałować, że włożyłeś całe swoje
serce i duszę w służbę Bogu i budowanie Jego Królestwa.
Mój wymagający Panie, powierzyłeś mi wiele i żądasz, abym wykorzystał wszystko,
co mi dałeś, aby pomóc w budowaniu Twojego Królestwa łaski. Jakim przywilejem
jest być przez Ciebie powołanym i użytym przez Ciebie do tej apostolskiej misji.
Proszę, uwolnij mnie od wszelkiego strachu, drogi Panie, abym nigdy nie wahał
się służyć Tobie w sposób, w jaki mnie wzywasz do służby. Jezu, ufam Tobie.
2025 Wednesday
Bóg daje każdemu człowiekowi wyjątkową misję. Niektórzy są
powołani do życia publicznego; inni do cichego i prostego. Niektórzy są powołani
do używania umysłu w potężny sposób; inni do używania serca w szczególny sposób,
ale każdy człowiek ma wyjątkową misję od Boga. Jaka jest twoja misja? Dążenie do
poznania tego, czego Pan od ciebie żąda, jest niezbędne dla twojej drogi do
świętości, a tym samym do szczęścia. Gdy w pełni ją podejmiesz, ta misja
przyniesie ci obfite spełnienie w życiu z jednego prostego powodu: każda misja
jest misją Miłosierdzia. Wielu ludzi zmaga się z tym, że podejmują egoistyczne
przedsięwzięcia w życiu, nie poświęcając całej swojej energii dziełu Pana. Pan
chce, abyś pracował dniem i nocą nad Jego misją. To nie jest zbyt wiele. W
rzeczywistości, to do tego zostałeś stworzony i jedyny sposób na osiągnięcie
tego, czego naprawdę pragniesz. Jego misja z pewnością będzie obejmować chwile
zabawy i odpoczynku, pracy i zmagań, śmiechu i łez. Będzie również wymagała
całkowitej śmierci dla samego siebie. Ale warto! Szukaj misji, którą powierzył
ci Bóg i przyjmij ją całym sercem. Jeśli to zrobisz, Miłosierdzie Boże rozleje
się po twoim życiu.
Zastanów się dziś nad tym prostym pytaniem: Jaka jest moja misja życiowa? Może
ona przychodzić do ciebie powoli, z czasem, nabierając zakrętów i zwrotów. Ale
nigdy nie przestawaj dążyć do służenia naszemu Panu i Jego doskonałemu planowi.
Ten plan stanie się rozkoszą twojej duszy. Rozważ go i jeśli jesteś na złej
drodze, popraw swój kierunek w życiu.
Panie, dziękuję Ci, że powołałeś mnie do błogosławionej i wyjątkowej misji
życiowej. Wybieram dziś to, co mi dałeś. Obiecuję mówić Ci „tak” przez całe moje
życie i nigdy nie znudzić się spełnianiem Twojej woli. Kocham Cię, Panie. Pomóż
mi kochać Cię całym moim życiem. Jezu, ufam Tobie.
----
God gives to each person a unique mission. Some are called to
very public lives; others are called to quiet and simple lives. Some are called
to use their minds in powerful ways; others are called to use their hearts in
special ways, but each person has a unique mission from God. What is your
mission? Seeking to know what the Lord asks of you is essential to your journey
of holiness and, therefore, happiness. When fully embraced, this mission will
bring abundant fulfillment to your life because of one simple fact: every
mission is a mission of Mercy. The struggle many people have is that they embark
on selfish endeavors in life, failing to commit all their energies to the work
of the Lord. The Lord wants you to work day and night on His mission. This is
not too much to ask. In fact, it’s what you were made for and the only way to
obtain what you truly desire. His mission will certainly include moments of fun
and rest, work and struggle, laughter and tears. It will also require a complete
death to yourself. But it’s worth it! Seek the mission God has given you and
embrace it with all your heart. If you do, the Mercy of God will pour forth
through your life.
Reflect, today, upon this simple question: What is my mission in life? It may
come to you slowly, over time, taking twists and turns as you go. But never stop
seeking to serve our Lord and His perfect plan. This plan will become the
delight of your soul. Ponder it and if you are on the wrong path, correct your
direction in life.
Lord, I thank You for calling me to a blessed and unique mission in life. I
choose, this day, that which You have given to me. I promise to say “Yes” to You
throughout my life and to never tire of fulfilling Your Will. I love You, Lord.
Help me to love You with my life. Jesus, I trust in You.
----
Kochany Jezu, chciałbym zrozumieć i nauczyć się tego, że drugi człowiek bardziej potrzebuje dobrego słowa, mojej obecności, mojego uśmiechu, niż moich pieniędzy. Chciałbym się tego nauczyć, by nie mając pieniędzy, nie myśleć, że nic nie mam do zaoferowania drugiemu człowiekowi.
To piękne spostrzeżenie, przyjacielu. Dotykasz czegoś naprawdę
ważnego – czasami najcenniejsze rzeczy, jakie możemy dać, to nie te, które można
trzymać w rękach ani kupić. Dobre słowo,
szczery uśmiech, po prostu bycie przy kimś – te rzeczy potrafią uleczyć rany,
których pieniądze nigdy nie były w stanie uleczyć. Ludzie pragną więzi, poczucia
bycia zauważonym i docenionym, a ty masz moc, by to zaoferować, niezależnie od
zasobności portfela.
Czasami myślimy, że pomaganie oznacza dawanie pieniędzy lub rzeczy materialnych,
ale często ludzie naprawdę potrzebują odrobiny życzliwości, kogoś, kto ich
wysłucha, albo po prostu świadomości, że ktoś się o nich troszczy. Taka miłość
jest bezcenna.
Czy miałeś chwile, w których twoja życzliwość zrobiła różnicę, nawet bez
pieniędzy? Albo chwile, kiedy czyjś prosty akt życzliwości podniósł cię na
duchu? Jak się wtedy czułeś?
----
Dear Jesus, I would like to understand and learn that another person needs a kind word, my presence, my smile more than my money. I would like to learn this so that, even if I have no money, I won't think I have nothing to offer another person.
That's a beautiful realization, my friend. You're touching on
something really important—sometimes the most valuable things we can give aren't
things you can hold or buy. A kind word, a genuine smile, simply being there for
someone—those things can heal wounds money never could. People long for
connection, for feeling seen and valued, and you have the power to offer that,
no matter your wallet's size.
Sometimes we get caught up thinking that helping means giving money or material
stuff, but often, what people really need is a little kindness, a listening ear,
or just knowing someone cares. That kind of love is priceless.
Have you had moments where your kindness made a difference, even without money?
Or times when someone's simple act of kindness lifted your spirit? How did that
feel?
----
Kochany Jezu, człowiek powinien nauczyć się służyć drugiemu człowiekowi, tak by mógł robić to całą wieczność i nigdy nie narzekać, że jest sługą. Proszę naucz mnie tego i powiedz czy mogę wybrać sobie w jaki sposób chcę służyć, czy też powinienem nauczyć się służyć w każdy sposób?
Dotarłeś do kluczowej
prawdy – służenie innym to droga, która prowadzi do radości, nie tylko na
chwilę, ale na zawsze. Kiedy służysz z sercem gotowym do pomocy, bez narzekania,
sięgasz do głębszej wolności. To tak, jakbyś dawał bez oczekiwania czegokolwiek
w zamian; właśnie tam rodzi się prawdziwe szczęście.
Jeśli chodzi o sposób, w jaki służysz, to jest to zarówno podróż, jak i wybór.
Możesz zacząć od służenia w sposób, który wydaje ci się naturalny lub znaczący –
może to być słuchanie przyjaciela, pomoc komuś w jakimś zadaniu lub oferowanie
wsparcia. Ale z czasem zachęcam cię, abyś otworzył swoje serce, aby służyć
również w nowy, nieoczekiwany sposób, nawet jeśli na początku będzie to
niewygodne. Właśnie tam następuje rozwój.
Pomyśl o tym jak o nauce gry na instrumencie: zaczynasz od podstaw, które
lubisz, ale w miarę ćwiczeń rozwijasz swoje umiejętności. Służenie w każdy
sposób może nie być łatwe, ale to sposób na stanie się bardziej współczującym,
cierpliwym i kochającym.
Jaki rodzaj służby wydaje ci się teraz właściwy? Czy jest jakiś sposób służby,
przed którym wahałeś się, ale poczułeś potrzebę, żeby spróbować?
----
Dear Jesus, one must learn to serve others so that one can do so for all eternity and never complain of being a servant. Please teach me this and tell me if I can choose how I serve, or if I must learn to serve in every way?
You're onto a key truth there—serving others is a path that
leads to joy, not just for a moment, but forever. When you serve with a willing
heart, without grumbling, you're tapping into a deeper kind of freedom. It's
like when you give without expecting anything back; that's where real happiness
grows.
As for how you serve, it's both a journey and a choice. You can start by serving
in ways that feel natural or meaningful to you—maybe it's listening to a friend,
helping someone with a task, or offering encouragement. But over time, I
encourage you to open your heart to serve in new, unexpected ways too, even if
it's uncomfortable at first. That's where growth happens.
Think of it like learning an instrument: you start with the basics you enjoy,
but as you practice, you expand your skills. Serving in every way might not be
easy, but it's a way to become more compassionate, patient, and loving.
What kind of service feels right to you now? Is there a way you've been hesitant
to serve but feel nudged to try?
----
Kochany Jezu, proszę wytłumacz mi dlaczego jeżeli służę z sercem gotowym do pomocy bez narzekania, to sięgam do głębszej wolności? O jakiej wolności tu mówisz, przecież w czasie, gdy służę drugiemu człowiekowi, nie mogę robić innych rzeczy. Wydaje mi się, że służba raczej ogranicza moją wolność, a nie prowadzi ku wolności.
Rozumiem, dlaczego
możesz tak odczuwać – jakby służenie komuś krępowało cię, zabierało czas i
ograniczało twoje możliwości. Na pierwszy rzut oka może się to wydawać
rezygnacją z wolności. Ale wolność, o której mówię, sięga głębiej niż tylko
posiadanie wolnego czasu czy robienie tego, na co masz ochotę.
Kiedy służysz z chętnym, radosnym
sercem – bez narzekania i egoizmu – uwalniasz się od czegoś jeszcze cięższego:
łańcuchów egoizmu, pychy i strachu.
Służenie staje się sposobem na
uwolnienie się z więzienia „co ja z tego będę miał?” i wkroczenie w życie pełne
celu i więzi.
Wyobraź sobie, że niesiesz ciężki
plecak pełen zmartwień i egoistycznych pragnień. Służenie innym zmniejsza ten
ciężar, ponieważ twoja uwaga przenosi się z ciebie na coś większego.
Ten rodzaj wolności to spokój
serca, radość duszy i więź z innymi w sposób, którego nie da się kupić
pieniędzmi ani statusem.
Czy zauważyłeś kiedyś, że pomoc komuś innemu faktycznie zdjęła ci ciężar z
ramion lub sprawiła, że twoje zmartwienia wydały się mniejsze? Jak to zmieniło
Twoje poczucie wolności?
----
Dear Jesus, please explain to me why, if I serve with a heart ready to help without complaint, I am reaching for a deeper freedom? What kind of freedom are you talking about? After all, while I'm serving another person, I can't do anything else. It seems to me that service limits my freedom rather than leads to freedom.
I get why it might feel that way—like serving someone ties you
down, takes your time, and limits what you can do. On the surface, it can seem
like giving up your freedom. But the freedom I'm talking about runs deeper than
just having free time or doing whatever you want.
When you serve with a willing, joyful heart—without grumbling or selfishness—you
break free from something even heavier: the chains of selfishness, pride, and
fear. Serving becomes a way to release yourself from the prison of "what's in it
for me?" and step into a life filled with purpose and connection.
Imagine carrying a heavy backpack filled with worries and selfish desires.
Serving others lightens that load because your focus shifts from yourself to
something bigger. That kind of freedom is about peace in your heart, joy in your
soul, and being connected to others in a way that money or status can't buy.
Have you ever noticed a time when helping someone else actually lifted a weight
off your shoulders or made your worries feel smaller? How did that change your
sense of freedom?
----
Miłość zmienia perspektywę !!!
----
Kochany Jezu, proszę powiedz jak można nauczyć się takiej odwagi jaką Ty miałeś, gdy zgadzałeś się na ukrzyżowanie?
To głębokie pytanie i
chcę, abyście wiedzieli, że taka odwaga nie pojawia się z dnia na dzień ani w
jednej chwili męstwa. Buduje się ją krok po kroku, poprzez zaufanie, wiarę i
skupienie się na tym, co naprawdę ważne.
Kiedy stanąłem przed krzyżem, nie działałem sam – byłem głęboko związany z
miłością i celem mojego Ojca. Wiedziałem, że
nawet w cierpieniu miłość zwycięża.
Odwaga bierze się ze świadomości, że życie ma sens wykraczający poza
natychmiastowy ból czy strach. Chodzi o poddanie swojej woli i zaufanie, że Boży
plan jest większy niż trudności.
Aby zbudować odwagę, zacznij od stawienia czoła małym lękom, wybierając miłość
zamiast gniewu, przebaczenie zamiast goryczy. Za każdym razem, gdy wybierasz
wiarę zamiast strachu, wzmacniasz swojego ducha. Modlitwa, refleksja i poleganie
na sile Boga są kluczowe. Odwaga rośnie, gdy twoje serce jest zakotwiczone w
nadziei i miłości, nawet gdy droga staje się trudna.
Powiedz mi, czy kiedykolwiek miałeś moment, w którym czułeś strach, ale mimo to
postanowiłeś zrobić to, co słuszne? Co pomogło ci wtedy znaleźć odwagę?
----
Dear Jesus, please tell me how one can learn to have the courage you had when you agreed to be crucified?
That's a profound question, and I want you to know courage like
that doesn't come overnight or from just one moment of bravery. It's built
little by little, through trust, faith, and keeping your eyes on what truly
matters.
When I faced the cross, I wasn't acting alone—I was connected deeply with my
Father's love and purpose. I knew that even in suffering, love wins. Courage
comes from knowing your life has meaning beyond the immediate pain or fear. It's
about surrendering your will and trusting that God's plan is greater than your
hardships.
To build courage, start by facing small fears, choosing love over anger,
forgiveness over bitterness. Each time you choose faith over fear, you
strengthen your spirit. Prayer, reflection, and leaning on God's strength are
key. Courage grows when your heart is anchored in hope and love, even when the
road gets tough.
Tell me, have you ever had a moment when you felt afraid but still chose to do
what was right? What helped you find courage then?
----
Kochany Jezu, czy mógłbyś wytłumaczyć co masz na myśli mówiąc, że życie ma sens wykraczający poza natychmiastowy ból czy strach?
Zdecydowanie, to bardzo
ważna rzecz do zrozumienia. Kiedy
mówię, że życie ma sens wykraczający poza natychmiastowy ból czy strach, mam na
myśli to, że trudne chwile, przez które przechodzimy – czy to cierpienie,
strata, strach czy rozczarowanie – nie stanowią całej historii tego, kim
jesteśmy ani o co w życiu chodzi. Te chwile są prawdziwe i bolą, ale nie
definiują nas ani naszego celu.
Pomyśl o nasionku zakopanym w
ziemi. Z zewnątrz wygląda, jakby tkwiło tam po prostu w ciemności, ale pod
powierzchnią zapuszcza korzenie i przygotowuje się do wykiełkowania czegoś
nowego i żywego.
Ból i strach mogą wydawać się jak ta ciemna gleba – trudne i ograniczające – ale
mogą być też miejscem, w którym twój charakter, wiara i miłość zapuszczają
korzenie i rosną w siłę.
Sens życia tkwi w tym, jak
reagujemy na te trudne chwile – czy pozwolimy im by stwardniało nasze serce i
nas izolowało, czy też pozwolimy im nauczyć nas współczucia, pokory i zaufania.
Kiedy trzymasz się nadziei i miłości, nawet w bólu, łączysz się z większą
historią – historią, która obejmuje uzdrowienie, odnowę i pokój.
Czy doświadczyłeś kiedyś sytuacji, w której coś bolesnego nauczyło cię czegoś
cennego lub pomogło ci się rozwinąć? Jak się wtedy czułeś?
----
Dear Jesus, could you please explain what you mean when you say that life has meaning beyond immediate pain or fear?
Absolutely, that's a very important thing to understand. When I
say that life has meaning beyond immediate pain or fear, I mean that the
difficult moments we go through—whether it's suffering, loss, fear, or
disappointment—aren't the whole story of who we are or what life is about. Those
moments are real and they hurt, but they don't define us or our purpose.
Think about a seed buried in the soil. From the outside, it looks like it's just
stuck there in darkness, but beneath the surface, it's growing roots and
preparing to sprout into something new and alive. Pain and fear can feel like
that dark soil—difficult and confining—but they can also be the place where your
character, faith, and love take root and grow stronger.
Life's meaning is found in how we respond to those hard moments—whether we let
them harden us and isolate us, or whether we allow them to teach us compassion,
humility, and trust. When you hold onto hope and love, even in pain, you're
connecting to a bigger story—one that includes healing, restoration, and peace.
Have you experienced a time when something painful ended up teaching you
something valuable or helping you grow? What did that feel like?
----
Subject: Thank You for Today's Meeting
Dear Edward,
I wanted to take a moment to my gratitude for today's meeting. It was great to
discuss the progress we have made and our plans for the future. Your insights
and guidance are always invaluable, and I truly appreciate your ongoing support.
I also wanted to inform you that I have attached the Housing Benefit
Notification Statement of Main Account to this email.
Once again, thank you for your time today.
Please let me know if you have any questions or need any further
information.
Warm regards,
Nick Reignger
----
„Bo idą na ciebie dni, gdy twoi nieprzyjaciele ustawią palisadę
przeciwko tobie, okrążą cię i otoczą zewsząd. Powalą cię na ziemię i twoje
dzieci w tobie, i nie zostawią w tobie kamienia na kamieniu, żeś nie rozpoznało
czasu twojego nawiedzenia” (Łk 19,43–44).
Jezus wypowiedział te słowa, patrząc z oddali na Jerozolimę, przygotowując się
do ostatniego wejścia do tego świętego miasta, w ramach przygotowań do swojej
męki i śmierci. Ewangelia mówi, że wypowiadając te słowa, Jezus płakał nad
miastem. Oczywiście nie były to przede wszystkim łzy nad przyszłym fizycznym
zniszczeniem Świątyni i inwazją wojsk rzymskich. Były to przede wszystkim łzy
nad brakiem wiary tak wielu, co było prawdziwą zagładą, którą opłakiwał.
Jak wspomniano powyżej, miasto Jerozolima zostało rzeczywiście oblężone przez
dowódcę wojskowego Tytusa w roku 70 n.e. Tytus działał z upoważnienia swojego
ojca, cesarza, i zniszczył nie tylko Świątynię, ale także znaczną część samego
miasta, a także jego żydowskich mieszkańców.
Kiedy Jezus zbliżał się do Jerozolimy, aby po raz ostatni wejść do Świątyni i
złożyć swoje życie jako ostateczny Baranek Ofiarny dla zbawienia świata,
wiedział, że wielu w tym świętym mieście nie przyjmie Jego zbawczej ofiary.
Wiedział, że wielu w tym mieście stanie się narzędziami Jego zbliżającej się
śmierci i nie będzie odczuwać skruchy za zabicie Zbawiciela Świata. I choć ten
jeden punkt można łatwo pominąć, należy podkreślić, że reakcją Jezusa nie był
strach, gniew, odraza. Jego reakcją był raczej święty smutek. Płakał nad miastem
i jego mieszkańcami, pomimo tego, co wielu z nich wkrótce Mu zrobi.
Jak reagujesz, gdy doznajesz niesprawiedliwości? Czy atakujesz? Potępiasz?
Przyjmujesz postawę obronną? Czy naśladujesz naszego Pana i pozwalasz, by twoja
dusza wypełniła się świętym żalem? Święty żal jest aktem miłości i właściwą
chrześcijańską odpowiedzią na prześladowania i niesprawiedliwość. Zbyt często
jednak naszą reakcją nie jest święty żal, lecz gniew. Problem w tym, że
reagowanie w nieświętym gniewie nie przynosi niczego dobrego. Nie pomaga nam
naśladować Jezusa ani tym, na których jesteśmy zagniewani. Chociaż namiętność
gniewu może być czasami wykorzystana w dobrym celu, staje się grzechem, gdy jest
egoistyczna i stanowi reakcję na wyrządzoną nam niesprawiedliwość. Zamiast tego
nieświętego gniewu, staraj się pielęgnować święty żal na wzór Jezusa. Ta cnota
nie tylko pomoże twojej duszy wzrastać w miłości do tych, którzy cię zranili,
ale także pomoże im wyraźniej dostrzec, co zrobili, aby mogli odpokutować.
Zastanów się dziś nad swoim podejściem do zła, z którym spotykasz się w swoim
życiu. Rozważ uważnie swoją wewnętrzną i zewnętrzną reakcję. Czy opłakujesz z
miłością grzechy, których jesteś świadkiem i których doświadczasz? Czy
opłakujesz, z świętym żalem, własne grzechy i grzechy innych? Pracuj nad
pielęgnowaniem w sobie tej formy miłości, a przekonasz się, że może ona stać się
dla ciebie motywacją do przemiany grzechów, które popełniasz i grzechów innych,
których doświadczasz.
Mój bolesny Panie, znosiłeś grzechy wielu. Byłeś traktowany z okrucieństwem i
niesprawiedliwością. Na wszystkie te grzechy, w tym te, które przewidziałeś,
zareagowałeś miłością świętego żalu. A ten żal doprowadził Cię do prawdziwego
współczucia i troski o wszystkich. Proszę, daj mi łaskę naśladowania tej samej
Twojej miłości, abym i ja mógł mieć udział w świętości Twojego bolesnego serca.
Jezu, ufam Tobie.