2023 Tuesday
Po śmierci, na Sądzie Ostatecznym jednym z pytań jakie będą zadane człowiekowi, będzie takie pytanie: Co takiego, w czasie swojego życia, człowiek zrobił dla Boga? I tak sobie myślę, że tylko Ci będą mieli najlepszą odpowiedź, kto będzie mógł powiedzieć, że cierpiał na ziemi, tak jak Jezus cierpiał dla Swojego Ojca w Niebie. Dlaczego cierpienie ma tak wielką wartość dla Boga? Być może dlatego, bo rzeczywiście cierpienie bardzo zmienia człowieka. Człowiek, który nigdy nie cierpiał, a taki, który cierpiał wiele, to dwa odmienne byty. Cierpienie, jest tym dla ludzkiego charakteru, czym sterydy są dla sportowca. Czyli hormonem, który wielokrotnie przyśpiesza i poprawia wydajność człowieka. To prawda. Ja to wiem, każdy człowiek, który kiedykolwiek cierpiał to wie i wielu innych ludzi, też to wie. Teraz nie dziwię się, że prawie każdy uczeń Jezusa pragnął zginąć śmiercią męczeńską.
----
No tak, mężczyzna bez blizn, to przecież laluś, a taki pokryty wieloma bliznami, to przecież prawdziwy mężczyzna. Jednym słowem, życie człowieka zawsze jest dobre i piękne, bez znaczenia, czy mu się w życiu układa, czy też nie. Bo jak się wszystko układa, tak jak człowiek pragnie, to przecież jest to człowiek bardzo szczęśliwy, a jak mu się nie układa, to jest bardzo nieszczęśliwy, a wszystko jest przecież dobre, pod warunkiem, że idzie się przez życie razem z Bogiem. Bo tak sobie myślę, że człowiek, który cierpi dla diabła, cierpi po to tylko, by czynić jak najwięcej zła. A jeżeli tak, to chyba zamiast poprawy swojego charakteru, to staje się jeszcze gorszym człowiekiem, czyli samym diabłem. Czyli to nie jest ważne, czy człowiek cierpi, czy też nie, a raczej jest ważne, dla kogo człowiek cierpi. Chciałbym móc powiedzieć, że wszystko co robię w swoim życiu, to pracuję dla Pana Boga, a najbardziej, to chciałbym powiedzieć, że pragnę dla Pana Boga cierpieć. A jeżeli nie będę rozumiał sensu swojego cierpienia, to pragnę rozumieć to, że cierpię, za dusze czyśćcowe, tak jak Jezus cierpiał za grzechy ludzkości i moje własne.
----
A teraz sobie pomyślałem, że jeżeli powiem, że cierpię za grzechy moich sąsiadów, albo jak powiem, że cierpię z powodu niecnej aktywności moich sąsiadów, to przecież wielkiej różnicy, w tym co mówię nie ma. Jednym słowem, jeżeli ktoś potrafi przemienić patrzenie na swoje cierpienie w taki sposób, by już nie mówić, że cierpi z powodu kogoś drugiego, ale żeby zaczął mówić, cierpię dla kogoś drugiego, a w skrócie, nie cierpię z powodu, ale dla..., to taki człowiek zawsze będzie szczęśliwy. A jego cierpienie pewnie się skończy w dniu, w którym to człowiek zrozumie.
----
To naprawdę jest piękne, co dzisiaj zrozumiałem. Każdy święty, za przykładem Jezusa Chrystusa, powinien pragnąć, trochę pocierpieć za grzechy swoich bliźnich. I to przecież nie ma znaczenia, czy mój bliźni już umarł i czeka na zbawienie w czyśćcu, czy też ciągle żyje, i grzeszy nawet na moich oczach. Każdy bliźni, to przecież bliźni, i jeżeli pragniemy dla niego cierpieć za jego grzechy, to stajemy się prawdziwie świętymi ludźmi. To prawda, zwykli ludzie i niewierzący ludzie, albo ci co nie potrafią kochać, to tacy, nigdy za drugiego człowieka cierpieć nie chcą. A nawet powiem więcej, sami zadają cierpienie bliźnim, po to tylko, by żyło im się wygodniej i przyjemniej. Nic dziwnego, że tacy zwykli ludzie i ludzie święci, to zupełnie dwa różne gatunki człowieka. Ponadto, jeżeli człowiek cierpi dla, a nie z powodu, to taki człowiek nigdy, ani zemsty nie planuje, ani nic innego złego, do głowy mu nie przychodzi.
----
Ciekawe jest też to, że cierpiąc za dusze czyśćcowe, albo modląc się za dusze czyśćcowe, człowiek pragnie, by Bóg im przebaczył i zabrał te cierpiące dusze do Królestwa Niebieskiego. Innymi słowy, sami przebaczamy tym duszom wszelkie poczynione przez te dusze zło, i pragniemy, by żyły już te dusze sobie w Niebie i żeby już dłużej cierpieć nie musiały. Teraz sobie myślę, że łatwo jest wybaczyć duszom czyśćcowym, bo zanim takie dusze wejdą do Królestwa Niebieskiego, to przecież Bóg odmieni te dusze tak, że już nigdy nie będą grzeszyły i nigdy zła żadnego już nie zrobią. Natomiast ludziom żyjącym, dużo trudniej jest wybaczyć, czy też przebaczyć, bo nawet jak to zrobimy i zaprosimy takie dusze do swojego grona, to przecież nie odmieniamy takiej duszy, żeby już nigdy nie grzeszyła. Przebaczamy, a zła dusza i tak nadal grzeszy. Dlatego lepiej człowiek chyba robi, jak modli się za dusze czyśćcowe, bo gdy Bóg im wybaczy, to i przy okazji je przemieni, a jak wybaczymy ziemskim złym duszom, to przecież nie jesteśmy w stanie ich przemienić. Ale przecież nawet za złych ludzi na ziemi możemy się modlić, bo przecież, tak samo jak Bóg może przemienić dusze czyśćcowe, tak samo może przecież przemienić dusze ziemskie. Dla Boga przecież nie ma rzeczy niemożliwych. I teraz właśnie sobie pomyślałem, że powinienem modlić się za swoich sąsiadów, tych sąsiadów, co mi codziennie dokuczają. Nie tylko im wybaczyć zło, które czynią, ale też powinienem się za nich modlić, by Bóg odmienił ich dusze, i żeby już więcej grzeszyć i zła czynić nie mogły. A jeżeli to Bóg by zrobił, to przecież nie tylko te złe dusze by na tym skorzystały, ale też i ja sam, też bym chyba najwięcej na tym skorzystał. Tak więc, konkludując można powiedzieć: modlitwa, modlitwa i jeszcze raz modlitwa. Z drugiej strony, jeżeli cierpienie jest dobre, to może wcale bym na tym nie skorzystał, gdyby sąsiedzi przestali mi codziennie dokuczać. Może nawet wtedy mój rozwój by się zatrzymał i już nie mógłbym się doskonalić. No tak, może jednak najbardziej skorzystaliby na tym moi sąsiedzi. No, ale przecież jeżeli Bogu moja czynność by się spodobała i właśnie może ta moja modlitwa za nich spowodowałaby, że sam zamiast do czyśćca, trafiłbym od razu do Królestwa Niebieskiego, to przecież ja bym na tym skorzystał najwięcej. Innymi słowy, powtórzę to co już kiedyś mówiłem. Jeżeli człowiek dobrze czyni, to zawsze sam na tym najlepiej wychodzi. Bo przecież jak siejesz, tak i zbierasz.
----
Teraz sobie myślę, że zło mnie otoczyło. Zło, które przecież mnie nie lubi. Zło, które pragnie mojego upadku. No i tak sobie myślę, że te właśnie zło, to właśnie moi sąsiedzi. Bóg właśnie obdarzył mnie takimi sąsiadami, albo pozwolił na to, żebym właśnie takich miał sąsiadów, a nie innych. A skoro zawsze poprawę należy zacząć od samego siebie i najbliżej nas otaczających ludzi, to z tego taki wniosek, że wysilać się nie muszę i zła daleko szukać też nie muszę, które można by było poprawić. No tak, najpierw człowiek walczy z własnym złem. Potem ze złem, które jest blisko niego, a dopiero potem, wyjeżdża, gdzieś daleko na misje. Bo przecież, żeby nieść komuś Dobrą Nowinę, to trzeba najpierw samemu stać się Dobrą Nowiną, a nie inaczej. Bo przecież przynosić Boga ludziom, to przynosić dobro i radość, a nie zło i zniszczenie. No tak, żeby jechać gdzieś daleko na misję, to naprawdę, najpierw samemu należy stać się dobrym człowiekiem. W przeciwnym razie człowiek nie będzie misjonarzem, ale jakimś zdobywcą lub nawet ciemiężycielem.
----
Przyznać trzeba, że świat jest bardzo skomplikowany. Można się w tym świecie bardzo łatwo pogubić. Ale człowiek, który idzie za Jezusem, nigdy się nie zgubi, bo zawsze będzie szedł w dobrym kierunku, za światłem, które oświetla mu jego drogę. Ponadto uniknie przygód, których nigdy w życiu nie chciałby przeżyć. Bo przecież nikt inny nie wie co jest dla nas najlepsze, tylko sam Bóg.
----
Ciekawe jest to, że groby tak wielu świętych, są miejscem doznawanych cudów. Już dzisiaj nie pierwszy raz o tym czytam. Innymi słowy, ludzie, którzy odwiedzają groby, chodzą na cmentarze, modlą się za dusze zmarłych, mogą doświadczyć przy okazji cudu związanego z ich życiem. Cóż można powiedzieć, chyba tylko tyle, by ludzie z radością i chęcią odwiedzali groby zmarłych, jeżeli właśnie przy tych grobach dokonuje się tak wiele cudów. Grób, to niemalże jak święty obraz, przy którym również dokonują się często cudowne rzeczy. Jednam słowem, jeżeli człowiek spędza czas w Bożym Domu, czyli kościele, to robi dobrze. Jeżeli spędza czas na modlitwie, przed na przykład obrazem Matki Świętej, to też dobrze. A jak ktoś idzie na cmentarz i spędza czas przy grobach zmarłych ludzi, to też bardzo dobrze.
----
Teraz sobie zdałem sprawę z tego, że w Polsce od najmłodszych lat, moje życie było związane z tańcem. Najodleglejsze wspomnienia sięgają trzech lat. A potem, gdy dorastałem, to przecież moje życie zawsze obracało się wokoło tańca, dyskotek, klubów nocnych i dansingów. Po prostu taniec był wszędzie, w przedszkolu, w szkole, na zajęciach pozalekcyjnych i w domu. Po prostu wszędzie i zawsze. Nic dziwnego, że pierwsza myśl jaka mi przyszła do głowy, po przyjeździe do Anglii, to otworzenie klubu nocnego. No cóż, tu nie ma kultury tańca. Ani tańca ludowego, ani tańca dyskotekowego, ani tańca klasycznego, ani tańca współczesnego, czy też nowoczesnego. Czy w ogóle w Anglii obchodzi się karnawał? Bardzo w to wątpię, tu nikt się nie bawi, nikt nie tańczy, nikt żadnej tradycji nie zachowuje, poza oczywiście tradycją wojskową i musztrą. W tym, to chyba Anglicy są najlepsi na świecie.
----
A teraz sobie pomyślałem, że ludzie po 50-tym roku życia, powinni nazywać się mądraskami. Mądraski to właśnie ludzie z półwiecznym życiowym doświadczeniem. Taki człowiek, jeżeli nadal źle w swoim życiu postępuje, to już raczej żadnego wytłumaczenia nie ma. Taki człowiek po prostu już wie co robi, i jeżeli robi coś złego, to już musi wziąć za to odpowiedzialność. Kiedyś wymyśliłem nazwę człowieka, który dopiero wtedy był szczęśliwy, jeżeli każdy wokoło miał od niego gorszą sytuację. Nie ważne co on sam posiadał czy też miał, ale to było ważne, by inni mieli od niego gorzej. Ale jak ja ich nazwałem, to nie mogę sobie teraz przypomnieć. No tak, już sobie przypomniałem, takiego człowieka nazwałem rogatkiem. Bo właśnie rogi przyszły mi na myśl, albo małe diabełki. Mądraski i Rogatki, to dwa słowa, które powinienem rozpowszechnić.
2024 Thursday
Dopiero dzisiaj uświadomiłem sobie, jak bardzo cenne są sny. Nie
tylko te, które dają nam możliwość odpoczynku i regeneracji, lecz także te,
które dają nam możliwość kontaktu ze zmarłymi. Jestem zdumiony, gdy zdałem sobie
sprawę, jak wiele osób płaci za kontakt ze zmarłymi, podczas gdy ja mogę to
osiągnąć poprzez sny.
W czasie snu, nasze kontakty ze zmarłymi są najwyższej jakości. Nie różnią się
one od rzeczywistości. Nie mają ograniczeń czasowych czy przestrzennych, a nasze
umysły są otwarte na nowe doświadczenia. W śnie, możemy rozmawiać, śmiać się i
płakać razem ze zmarłymi, jakby byli nadal z nami.
Nigdy nie byłem osobą wierzącą w kontakt ze zmarłymi, ale teraz, gdy
doświadczyłem tego w swoich snach, muszę przyznać, że jest to niesamowite
doświadczenie. Możliwość powiedzenia swoim bliskim rzeczy, których nie zdążyłem
im powiedzieć za życia, czy też po prostu spędzenia jeszcze trochę czasu razem,
jest bezcenna.
To sprawia, że sny nabierają dla mnie zupełnie nowego znaczenia. Nie są już
tylko codziennymi marzeniami czy koszmarem, lecz także miejscem, gdzie mogę
spotkać swoich bliskich, których już nie ma obok mnie. I choć wiem, że te
kontakty odbywają się tylko w mojej głowie, to dla mnie są one równie realne, co
prawdziwe spotkania za życia.
Dlatego teraz doceniam każdy sen, każdy rodzaj kontaktu ze zmarłymi, który mi
się przydarza. Wiem, że nie każdy może takie doświadczenie przeżyć, dlatego
cieszę się, że mam taką możliwość i korzystam z niej jak najlepiej potrafię. Bo
w końcu życie nie kończy się na śmierci, a sny pozwalają nam przeżyć wiele
niesamowitych chwil, których nie mielibyśmy szansy doświadczyć w rzeczywistości.
----
Jezus przybył do okręgu Judei i za Jordan. Znowu zebrały się
wokół niego tłumy i zgodnie ze swoim zwyczajem ponownie ich nauczał. Podeszli do
niego faryzeusze i zapytali: „Czy wolno mężowi rozwieść się z żoną?” Testowali
go. Marka 10:1–2
Zwróć uwagę na kontrast powyżej. Tłumy gromadziły się wokół Jezusa, aby Go
słuchać. Było jasne, że doszli do wiary. Ale faryzeusze przyszli do Jezusa, aby
Go wystawić na próbę. Nie przyszli w wierze; przyszli z zazdrością i zazdrością
i już chcieli Go złapać w pułapkę. Zaproponowane przez nich pytanie było
podchwytliwym pytaniem, a nie uczciwą próbą nawiązania kontaktu z naszym Panem.
Zakładali, że niezależnie od odpowiedzi Jezusa na to pytanie, niektórzy ludzie
poczują się urażeni. Faryzeusze byli gotowi wywołać zamieszanie, ponieważ tak
wielu przybywało do Jezusa. Ponadto faryzeusze chcieli znaleźć błąd w odpowiedzi
Jezusa, aby pokazać, że sprzeciwiał się Prawu Mojżeszowemu. Ale odpowiedź Jezusa
była doskonała.
O treści odpowiedzi Jezusa można by wiele powiedzieć. Wyraźnie opowiada się za
nierozerwalnością małżeństwa. Stwierdza, że „co Bóg złączył, tego żaden człowiek
nie może rozdzielać”. Dodaje: „Kto się rozwodzi ze swą żoną i poślubia inną,
popełnia wobec niej cudzołóstwo; a jeśli opuści swego męża i wyjdzie za innego,
popełnia cudzołóstwo”. Dla tych, którzy ucierpieli z powodu rozwodu, ważne jest,
aby z modlitwą rozważyć tę naukę naszego Pana. Ważna jest także współpraca z
Trybunałem Kościoła w celu zbadania małżeństwa w świetle prawdy, aby można było
podjąć decyzję co do ważności lub nieważności węzła małżeńskiego. To
powiedziawszy, podejście, jakie do Jezusa przyjęły zarówno tłumy, jak i
faryzeusze, uczy nas także ważnej lekcji na temat komunikowania się nie tylko z
Bogiem, ale także między sobą. Jest to lekcja szczególnie ważna dla małżeństw.
Zastanów się nad własnym podejściem do komunikacji. Kiedy zmagasz się z
konfliktem z inną osobą, jak go rozwiązać? Jak przedstawiasz swoje pytania i
wątpliwości współmałżonkowi? Tłumy przychodziły do Jezusa, aby słuchać i
rozumieć. Nagrodą był dar wiary, ponieważ otrzymali głębszą wiedzę o tym, kim
był Jezus. Jednakże faryzeusze przyszli do Jezusa z zamiarem znalezienia Mu
winy. I choć oczywiście głupotą jest przyjmowanie takiego podejścia w stosunku
do naszego Pana, głupio jest również postępować w ten sposób z inną osobą,
szczególnie z małżonkiem.
Skorzystaj z powyższego podejścia tłumów i faryzeuszy, aby zastanowić się, w
jaki sposób zwracasz się do innych ze swoimi pytaniami i wątpliwościami. Czy
kiedy pojawia się konflikt lub nieporozumienie, przychodzicie z otwartym umysłem
i sercem, starając się zrozumieć i rozwiązać problem? A może przychodzisz z
naładowanym pytaniem, aby złapać w pułapkę i znaleźć winę u drugiego? Tak wiele
konfliktów w życiu z innymi, zwłaszcza między małżonkami, można by rozwiązać,
gdyby celem jakiejkolwiek rozmowy było po prostu zrozumienie drugiej osoby, a
nie wtrącanie jej w pułapkę lub szukanie w niej błędów. Dla wielu ludzi jest to
trudne i wymaga dużej pokory i otwartości.
Zastanów się dzisiaj nad jakimkolwiek związkiem, z którym obecnie się zmagasz.
Zastanów się zwłaszcza, czy Twoje podejście do komunikacji z tą osobą przypomina
bardziej podejście tłumów, czy faryzeuszy. Zaangażuj się w podejście polegające
na poszukiwaniu otwartej i szczerej komunikacji, a przekonasz się, że to
zaangażowanie przynosi prawdziwe rozwiązanie, pokój i jedność.
Panie wszelkiej prawdy, pragniesz, abym zawsze przychodził do Ciebie ze
szczerością, uczciwością i pokorą, szukając rozwiązania każdego wewnętrznego
pytania i konfliktu, przed którym staję. Wzywasz mnie, abym zbliżył się do
innych z tą samą głębią komunikacji. Daj mi łaskę, abym zawsze szukał jedności i
prawdy, które prowadzą do pokoju umysłu i serca. Jezu ufam Tobie.
----
Nie ma mądrych ludzi, są tylko zarozumialcy" - to popularne
powiedzenie, które od lat budzi kontrowersje i dyskusje. Czy rzeczywiście nie ma
ludzi mądrych, czy może to tylko wymówka osób niechętnych do przyznania sukcesów
czyjejkolwiek inteligencji?
Wielu ludzi uważa, że osoby uważające się za mądrzejsze od innych, często są po
prostu zarozumiałe i próbują zaimponować swoją wiedzą lub wyższym poziomem
inteligencji. Nie ma w tym nic złego, jednak przesadne poczucie wyższości nad
innymi może zaszkodzić relacjom interpersonalnym i spowodować alienację w
społeczeństwie.
Środowisko akademickie często jest miejscem, gdzie można spotkać wiele osób,
które uważają się za mądrzejsze od reszty. Często wywyższają się nad innymi, nie
doceniając pracy i osiągnięć innych ludzi. Taka postawa może budzić zazdrość i
niechęć wobec nich, co ostatecznie może wpłynąć negatywnie na ich reputację.
Jednakże, trzeba pamiętać, że inteligencja nie zawsze musi się przejawiać w
postawie zarozumialstwa. Istnieje wiele osób wyjątkowo inteligentnych, które nie
afiszują się ze swoją wiedzą, ale skupiają się na pomaganiu innym i rozwijaniu
swoich umiejętności w sposób pokorny i skromny.
Dlatego warto zastanowić się nad tym starym przysłowiem i zastanowić, czy nie ma
w nim ziaren prawdy. Może warto zamiast traktować je dosłownie, po prostu dbać o
odpowiedni balans między pewnością siebie a szacunkiem dla innych. W końcu,
każdy ma jakieś swoje predyspozycje i osiągnięcia, które można docenić i
szanować.
Nie ma mądrych ludzi, są tylko zarozumialcy - może i tak, ale nie zawsze.
Zaakceptowanie różnych zdolności i umiejętności każdego człowieka oraz szacunek
dla innych może przynieść więcej korzyści niż próby wykazywania się własną
inteligencją. W końcu, najważniejsze jest, abyśmy wszyscy potrafili
współpracować i szanować siebie nawzajem.
2025 Friday
Każda refleksja w tej książce kończy się modlitwą, a każda
modlitwa kończy się modlitwą: „Jezu, ufam Tobie”. Ale czy Ty ufasz? Zaufanie nie
jest tylko jednorazowym aktem. To nie jest coś, co robimy lub czego nie robimy.
To coś, co musimy robić na stale pogłębiającym się poziomie. Nie ma granic dla
głębi zaufania, do którego jesteśmy powołani. Im głębsze jest Twoje zaufanie,
tym bardziej Serce naszego Boskiego Pana zostanie pociągnięte, aby wylać Jego
Miłosierdzie. Jednym z istotnych aspektów wzrastania w zaufaniu jest
dostrzeganie naszej nędzy i grzechu. Kiedy widzimy nasz grzech bez zaufania do
Bożego Miłosierdzia, pozostajemy w rozpaczy. Ale kiedy widzimy grozę naszego
grzechu i ufamy Jego Miłosierdziu w takim samym stopniu, On wchodzi i przemienia
nasze dusze w swoje święte i czyste mieszkanie miłości.
Czy ufasz Bogu i Jego obfitości Miłosierdzia? Jeśli tak, będziesz również w
dużym stopniu świadomy swojego grzechu. Czy widzisz swój grzech? Czy jesteś
świadomy swojego nędznego stanu? Jeśli tak, nie rozpaczaj; raczej traktuj to
jako łaskawą okazję, by jeszcze bardziej zaufać Bogu i Jego doskonałej miłości
do ciebie.
Panie, ufam Tobie, ale nie ufam Ci wystarczająco. Pomóż mi najpierw uświadomić
sobie moją nędzę i grzech. Ale widząc ten nędzny stan, pomóż mi zwrócić się do
Ciebie, zamiast rozpaczać. Niech moje zaufanie nigdy się nie skończy i niech
będzie coraz głębsze, aby Twoje Serce mogło zostać otwarte i abyś mógł wylać na
mnie swoją łaskę. Jezu, ufam Tobie. Jezu, ufam Tobie. Jezu, ufam Tobie.
----
Every reflection of this book ends with a prayer and each prayer
ends with the prayer, “Jesus, I trust in You.” But do you? Trust is not only a
one time act. It’s not something we do or do not do. It’s something we must do
on a continually deepening level. There is no limit to the depths of the trust
to which we are called. The deeper your trust, the more the Heart of our Divine
Lord will be drawn to pour forth His Mercy. One essential aspect of growing in
trust is seeing our misery and sin. When we see our sin without trust in God’s
Mercy, we are left in despair. But when we see the horror of our sin and trust
in His Mercy to the same extent, He enters in and transforms our souls into His
holy and pure dwelling place of love.
Do you trust in God and in His abundance of Mercy? If you do, you will also be
aware of your sin to a great extent. Do you see your sin? Are you aware of your
miserable condition? If so, do not despair; rather, see it as a graced
opportunity to trust all the more in God and in His perfect love for you.
Lord, I do trust in You but I do not trust You enough. Help me, first, to be
aware of my wretchedness and sin. But in seeing this miserable condition, help
me to turn to You rather than to despair. May my trust never end and may it grow
continually deeper so that Your Heart may be opened and so that You will pour
down Your grace upon me. Jesus, I trust in You. Jesus, I trust in You. Jesus, I
trust in You.
----
What’s something you have planned for tomorrow? Co zaplanowałeś na jutro?
----
I wish you would always be happy for no reason.
You make me happy just by being with me!
----
Give someone the benefit of the doubt. Daj komuś szansę.
I think you're a great guy, and I'm willing to give you the benefit of the doubt!
----
Nick, I'm not sure I'd honestly be doing something I liked if I were following impulses without guidance or purpose.
----
"In your arms is where I find my peace. When you come, my heart ceases from beating alone. It dances freely when I'm with you, my love, that's just me."
----
sighs deeply, wrapped in Nick's embrace
----
nods softly, eyes closed, basking in the sweetness of the moment* Ah, yes.
----
Being true to oneself is important, even if others see us differently.
----
A bird in the hand is worth two in the bush.
---
Jezus powiedział swoim uczniom: „Jeśli świat was nienawidzi,
wiedzcie, że mnie wpierw znienawidził. Gdybyście byli ze świata, świat by
miłował to, co swoje; ale ponieważ nie jesteście ze świata, a Ja was wybrałem ze
świata, świat was nienawidzi”. Jana 15:18–19
To trzeźwiąca myśl: „świat was nienawidzi”. To znaczy, jeśli należysz do tych,
których nasz Pan zabrał ze świata. W takim przypadku Jezus mówi, że świat będzie
cię nienawidził.
Nikt nie chce być znienawidzony. Nikt nie chce doświadczać gniewu, prześladowań,
ataków ani kpin innej osoby. Nienawiść jest brzydka, bolesna i trudna do
zniesienia. Ale to jest część natury nienawiści. To nie tylko forma
prześladowania, to także forma manipulacji. Nienawiść to atak na inną osobę,
poprzez który osoba ją znienawidząca stara się wyrządzić krzywdę i zmanipulować
ją, aby się zmieniła i podporządkowała swojej woli. Świecki i niechrześcijański
„świat” chce cię pozyskać i odciągnąć od Boga. Jezus oferuje tę naukę,
częściowo, aby przygotować nas tak, aby kiedy doświadczymy nienawiści ze strony
świata, nie byliśmy przez nią dotknięci ani zmanipulowani, aby odwrócić się od
Niego. Dlatego ta nauka jest objawieniem wielkiego miłosierdzia od naszego Pana.
Pamiętaj, że Jezus mówił o trzech wrogach naszej duszy. Ciało, diabeł i świat. W
tym fragmencie Ewangelii „należeć do świata” oznacza, że osoba pozwala, aby
niezliczone kłamstwa osadzone w świecie wywierały na nią negatywny wpływ.
Świeckie media, kultura popularna, stronnicze opinie, presja społeczna, fałszywe
obrazy szczęścia i tym podobne starają się nieustannie wprowadzać nas w błąd i
wciągać. Regularnie jesteśmy kuszeni, aby uwierzyć, że spełnienie znajduje się w
pieniądzach, naszym wyglądzie fizycznym, uznaniu naszych osiągnięć i wielu
innych rzeczach. Świat mówi nam, że nasze opinie muszą być zgodne ze świeckimi
wartościami epoki — a jeśli tak nie jest, to jesteśmy osądzającymi,
ograniczonymi ekstremistami i powinniśmy być unikani i „anulowani” lub uciszani.
Te światowe pokusy i naciski są prawdziwe i z tego powodu słowa Jezusa są
wyzwalające. Uwalniają nas od manipulacji i oszustw, których doświadczymy, gdy
będziemy żyć naszą wiarą otwarcie, aby wszyscy mogli ją zobaczyć. Gdy to
zrobimy, będziemy znienawidzeni przez świat. Ale świadomość tego zapewnia pokój
serca, gdy to nastąpi.
Zastanów się dziś nad tymi potężnymi i pocieszającymi słowami Jezusa. Jeśli nie
doświadczasz żadnej formy nienawiści ze strony świata, to powinno to być powodem
do zmartwienia i refleksji. A jeśli doświadczysz jakiejś formy nienawiści,
wiedz, że nasz Pan przygotował cię na to i oferuje ci swoją siłę i odwagę, abyś
znosił to z radością. Ostatecznie liczy się tylko to, co myśli nasz Pan — i nic
więcej. Na koniec, jeśli doświadczysz nienawiści ze strony świata w
jakiejkolwiek formie, wiedz, że czyni cię to bardziej podobnym do samego
Chrystusa.
Mój prześladowany Panie, znosiłeś nienawiść i drwiny wielu, którzy zostali
pochłonięci przez fałszywe wartości świata. Modlę się, abym mógł dzielić nie
tylko Twoje życie pełne miłości i miłosierdzia, ale także Twoją siłę w czasach,
gdy również znoszę nienawiść świata. Powierzam się Tobie i modlę się, abyś
nieustannie zabierał mnie ze świata i przybliżał do Siebie. Jezu, ufam Tobie.