CALENDAR   HOME  02_MUSIC   03_PAINTINGS   04_POLITICS   05_BOOKS   06_MOVIES   07_SAINTS   08_SOFTWARE   09_PRZYJACIELE 10_OBJAWIENIA  11_DICTIONARY 12_PHOTOGRAPHY 13_ACCOUNTING  

01_January   02_February   03_March   04_April   05_May   06_June   07_July   08_August   09_September   10_October   11_November   12_December   13_Opłaty    09_May  Back   Next

Spelling School

 


2023 Tuesday

Kiedyś myślałem, a właściwie do dzisiaj, że są rzeczy na tym świecie, które giną bezpowrotnie, a nawet smutno mi było, gdy uczyłem się o wymieraniu gatunków. Dzisiaj wiem, że nic, co na świecie zginęło, albo uległo zniszczeniu, albo nie mogło być stworzone z jakichś różnych przyczyn, tak naprawdę nigdy na wieczność nie ginie, bo wszystko, co było, albo miało być, albo wszystko co jeszcze będzie, u Boga już dawno temu było, jest i będzie. U Boga nic nigdy nie ginie, nawet najmarniejszy z ludzkich dni, u Boga też jest zapamiętany i będzie trwał wiecznie. Właściwie, to muszę przyznać, że poczułem dzisiaj ulgę, bo wiem, że każde marzenie, którego nie zrealizowałem, w końcu będę mógł zrealizować. Jeżeli nie w tym świecie, to w przyszłym. Nie należy się przejmować, że coś ginie, że coś straciliśmy, bo nic co kiedykolwiek było na świecie, nie ginie. Dokładnie tak samo jak w przyrodzie. Nic nigdy nie ginie, wszystko tylko czasami zmienia właściciela. Dziękuję Ci Boże za tą wiedzę, bo wszystko co wydawało mi się marnością tego świata, tak naprawdę nigdy marnością nie było. Jest marnością, bo dla człowieka przemija, ale dla Boga i Jego Dzieci, nigdy nie przemija. Tak więc, nawet jak dzisiejszy dzień przeminie, to jednak wiem, że jest to dzień bardzo wartościowy, tak jak każdy inny dzień, który przeminął. I każdy następny dzień również będzie wartościowy. Tak samo, jak śmierć Jezusa Chrystusa nigdy nie zostanie zapomniana, a jego wartość będzie trwała wiecznie. Dziękuję Ci Boże za wszystko. Tak bardzo Cię kocham i moją mamę, Królową Polski. Jestem bardzo szczęśliwy. Dziękuję.

----

No właśnie, komu człowiek może zaufać i w kim może pokładać nadzieję, jeżeli nie tylko w samym Bogu, Jezusie Chrystusie i Jego Matce? Czy jest ktoś, kto może ocalić człowieka od śmierci poza Bogiem? Czy jest ktoś, kto może nas powstrzymać od grzechu, poza Duchem Świętym? Prochem jesteśmy i w proch się obrócimy. Ani nauka, ani inne bogactwa, tego nie zmienią. Natomiast Bóg, może zrobić z nami wszystko, co tylko zechce. Nic więc dziwnego, że Maryja namawia każdego z nas, żebyśmy tylko w Niej pokładali nadzieję, a ona jak najukochańsza matka, ocali nas od wszelkich nieszczęść. Dokładnie tak samo, jak może ocalić nas Jezus Chrystus. Ale to prawda, nie ma Jezusa bez Maryi, ani Maryi bez Jezusa. Dobrze człowiek robi, jak pokłada nadzieję, albo w Jezusie, albo w Maryi, ale najlepiej robi, jak pokłada swoją nadzieję i w Jezusie i w Maryi. To jest chyba oczywiste. To prawda, nadzieja bez miłości nie istnieje. Człowiek tylko może wtedy mieć nadzieję w Bogu, jeżeli kocha. Tak samo, jak dziecko pokłada nadzieję w rodzicach, których kocha. Nikt nie pokłada nadziei w osobach, których się nie kocha. Ale tak samo i Bóg ma nadzieję, że człowiek, odwzajemni Bożą miłość. Tak, Bóg również pokłada nadzieję w człowieku. Miłość jest dlatego taka piękna, bo zawsze jest dobrowolna.

----

Nie każdy człowiek ma prostą i łatwą drogę do Nieba. Owszem są tacy, co mają od urodzenia same tylko dobre przykłady do naśladowania i wielką pomoc w osiągnięciu zbawienia. Myślę, że jedną z takich szczęśliwych duszyczek była święta Mała Tereska od Dzieciątka Jezus. Nic dziwnego, że stała się doktorem kościoła, skoro od dzieciństwa wzrastała w świętej rodzinie. Inne dzieci, niestety, takiego szczęścia już nie miały. A diabeł przecież czuwa dniem i nocą, by skusić, by zniewolić, by zawładnąć duszą ludzką, by ją zaprowadzić na wieczność do piekła. Ciekawe, skoro dla mnie jest to takie oczywiste, że ludzkie życie, to ciągła walka o ludzkie dusze, to dlaczego nie mówi się o tym w wiadomościach? Dlaczego nie pisze się o tym w gazetach? Dlaczego tak wielu ludzi na ten temat milczy? Dla mnie jest to tak wyraźne, tak oczywiste, że bardziej klarowne być nie może. Jak to możliwe, że ludzie tej walki dobra ze złem wcale nie dostrzegają? Nie wiem, nie mogę tego ani zrozumieć, ani w inny sposób pojąć. Pewnie, tak się dzieje, bo ludzie są zbyt mocno zajęci zarabianiem pieniędzy. Pewnie, właśnie, dlatego tak się dzieje. A może, żeby tą walkę dostrzec, to najpierw trzeba stać się dobrym człowiekiem. Wtedy najwyraźniej widać strzały złego, jego pułapki i podstęp. Jeżeli człowiek jest zły, to przecież tej wojny nie dostrzega, bo przecież diabeł nie poluje na złych ludzi, ale przede wszystkim na dobrych. Zły człowiek już należy przecież do diabła, dlatego też zły człowiek może nawet mieć dobre życie, bo diabeł mu pomaga, by zły człowiek nadal szerzył zło wokoło siebie. A dobro przecież nie walczy inaczej jak tylko modlitwą i miłością. Nic dziwnego więc, że źli ludzie, tej wojny dobra ze złem nie dostrzegają. Natomiast ludzie ukrzyżowani przez zło na krzyżu, albo w inny sposób zabici, dobrze wiedzą, że walka toczy się na śmierć i życie. Toczy się o każdą dobrą duszę, bo wiele złych dusz już za życia jest na wieczność straconych, chociaż człowiek nigdy nie powinien tracić nadziei, dopóki człowiek żyje. Zawsze należy pamiętać o przestępcy, któremu udało się zbawić swoją duszę, na krótką chwilę przed śmiercią. Tak, należy mieć nadzieję, zawsze mieć nadzieję, że wszystko dobrze się skończy i nigdy tej nadziei nie tracić. Oczywiście, ludzie co kochają Boga, mają większą nadzieję na zbawienie, od ludzi, którzy Boga nie kochają, albo nawet w Boga wcale nie wierzą.

----

No tak, wiara bierze się z naszych wyobraźni o doskonałym autorytecie. Po prostu wierzymy autorytetom. Gdy mamy już wiarę, to może powstać  w człowieku uczucie miłości, bo pewnie miłość właśnie bierze się z podziwu. A jak posiadamy uczucie miłości, to również możemy mieć nadzieję, bo przecież pełni jesteśmy nadziei, względem osób które kochamy. Mamy nadzieję, że kochane przez nas osoby i zaopiekują się nami, i nas nigdy nie zdradzą. Czyli, wiara, miłość i nadzieja, są ze sobą bardzo powiązane i nie mogą istnieć w odosobnieniu. Nie może być miłości bez wiary, ani nadziei bez miłości. Nie może też być wiary, bez autorytetu. Oczywiście, dla Chrześcijan autorytetem jest sam Bóg. Dla ateistów, pewnie naukowcy są autorytetami, albo może sportowcy, albo może jacyś artyści. Autorytet, to przecież nikt inny jak jakiś byt, do którego człowiek pragnie się upodobnić. Może to też być któryś ze świętych ludzi. Ciekawe jest to, że dla większości dzieci, pierwszym autorytetem są ich rodzice. Jak ojciec jest kierowcą ciężarówki, to i dziecka pragnieniem i marzeniem też jest bycie kierowcą ciężarówki. Tak właśnie jest, że dzieci często pragną być tym, kim są ich rodzice, a rodzice mają nadzieje, że dzieci będą takie same jak oni i że dzieci kiedyś w przyszłości przejmą ich biznes. Oczywiście, gdy dzieci dorastają, to często wybierają inny autorytet od rodzicielskiego, ale do tego potrzeba trochę i odwagi i samodzielności. Ciekawe, gdyby mój brat lepszy miał wynik na egzaminie na medycynie, to pewnie wszystkie dzieci taty, byłyby lekarzami. Nic dziwnego, jaki by nasz tata nie był, to jednak miał autorytet wśród swoich dzieci. Oczywiście, dzisiaj chyba dla każdego z nas, autorytetem jest coraz większym Jezus Chrystus. No i oczywiście Maryja. Boże tak bardzo Cię kocham i wszystkich świętych też kocham. Znowu moje życie jest pełne miłości. Miłości, której wiem, że już nie stracę, a to przecież wielkie szczęście mieć taką pewność siebie.

----

Teraz sobie myślę, że jest to ciekawe, że chociaż moje życie wydaje się bezwartościowe, to jednak ma jakąś wartość, przynajmniej dla trzech osób, mianowicie dla Asi, Lizy no i ciągle Aleksa, skoro korzysta z mojego garażu. Być może ma jeszcze jakąś wartość dla mojego brata,  ponieważ od czasu do czasu zatęsknimy za wspólną rozmową. Oczywiście, życie każdego człowieka ma wielką wartość dla Boga. Tak długo ma tą wartość, jak długo człowiek żyje, a ponieważ dusza ludzka żyje wiecznie, tak więc, życie ludzkie, ma wieczną wartość dla Boga. Pewnie moje życie ma jeszcze jakąś wartość dla innych ludzi, ale póki co nic mi o tym nie wiadomo. A czy ma jakąś wartość dla Polski? Może jakąś ma, mam nadzieję, że pozytywną, a nie negatywną. Zresztą, skoro ciągle posiadam pieniążki za które coś tam kupuję, to pewnie też ma wartość dla ludzi, od których coś kupuję. Być może jest to wartość znikoma, wręcz niezauważalna, ale przecież, to też jest jakaś wartość. No i oczywiście, ma taką wartość, jaka jest moja jałmużna. Czym większa, tym większa wartość. A co mam powiedzieć o mocy i wartości modlitwy? No właśnie, dzięki codziennej modlitwie, albo codziennemu różańcowi, również mogę podnieść wartość swojego życia. Dlatego też, modlitwa jest tak bardzo ważna. No i oczywiście dobre uczynki. Ale czy ja coś robię jeszcze dobrego, czy już nic dobrego nie robię? Jeżeli nic już dobrego nie robię, to może chociaż coś dobrego mówię? No właśnie, to tylko Bóg może ocenić. Ja mogę się tylko starać. No tak, gdybym nawrócił ze złej drogi jakąś zagubioną duszyczkę, to wtedy moje życie nabrałoby wielkiej wartości. Czy mi się to uda przed śmiercią? Jeżeli będę miał trochę szczęścia i cały oddam się Maryi, to na pewno mi się to uda. Być może, moje życie na starość będzie miało jeszcze większą wartość niż miało jak byłem młody. Być może tak będzie. Czyż nie wszystko zależy od Boga? Tak więc moje życie będzie takie, jakie Bóg będzie chciał, żeby było. Zresztą, gdybym ocalił swoją tylko duszę, to i tak osiągnąłbym w życiu już bardzo wiele.

----

Dopiero teraz sobie zdaję sprawę z tego, że wszystko co było grzechem rozpusty w moim życiu, tak długo będzie stało na przeszkodzie do mojej świętości, jak długo, będę o tym pamiętał. Po prostu, diabłu łatwiej przywołać jakąś podnietę z mojej pamięci, niż stworzyć ją od nowa, bez mojej pomocy. Tak więc, każdy grzech mojej przeszłości jest potencjalnym oknem lub drzwiami do ponownego grzechu. No i co byłoby dla mnie lepsze? Czy wyczyścić całą moją pamięć z czasów rozpustnego życia, czy też zachować pamięć, jednak narażając się, że diabeł będzie miał łatwiejszą drogę do mojego umysłu? To bardzo trudne pytanie. Z jednej strony, nie chciałbym stracić pamięci, bo w jakimś tam stopniu uważam swoje życie za wartościowe, a z drugiej strony, to być może byłoby lepsze dla mnie, gdybym całkowicie wyczyścił swoją pamięć, pozbywając się w ten sposób wszystkich grzechów, o których ciągle jeszcze przecież pamiętam. A właśnie najgorsze są takie grzechy, których pamięć zabarwiona jest smakiem przyjemności. Takie grzechy chowają się w głowie, w moim umyśle i nigdy nie wiadomo, kiedy się ujawnią, a może nawet, kiedy mnie nie pokonają, czyli z ciągną z drogi do Nieba. No tak, niektóre grzeszne sceny z przeszłości ciągle sprawiają przyjemność, a to jest przecież bardzo niebezpieczne. Tak sobie myślę, że byłoby dobrze, gdyby można było wybiórczo usunąć grzeszne sceny z mojego życia, pozostawiając wszystko to, co było dobrem. Tak, byłoby najlepiej, a skoro Bóg może uczynić wszystko, to chyba trzeba się modlić o takie właśnie rozwiązanie. Tak, żebym będąc w przeszłości rozpustnikiem, potrafił jednak całkowicie zapomnieć o swoich grzechach rozpusty. Żebym potrafił tak nauczyć się żyć, jakbym nigdy tym rozpustnikiem nie był i zawsze żył w cnocie i celibacie. To byłoby najpiękniejsze, ale czy to możliwe, to tylko czas pokaże.


2024 Thursday

Każdy człowiek na swojej drodze życia staje przed wyborem – czy wybrać łatwiejszą drogę usłaną różami, czy też drogę pełną trudności i przeciwności, czyli ciernistą. Podobnie jest w metaforycznym sensie w dążeniu do Nieba. Pytanie, czy droga do Nieba jest usłana różami czy ciernista, często zadaje człowiek dążący do zbawienia.

Dla niektórych droga usłana różami wydaje się być atrakcyjniejsza – nie ma trudności, nie ma bólu, nie ma cierpienia. Jest spokój, harmonia, bezpieczeństwo. Jednak czy taka droga faktycznie prowadzi do zbawienia, czy też jest jedynie fałszywym pocieszeniem dla duszy? Czy idąc tą drogą naprawdę rozwijamy się duchowo, czy też ukrywamy się przed prawdą o sobie samym?

Z drugiej strony mamy drogę ciernistą – pełną trudności, cierpienia, bólu. Droga, która wymaga od nas wysiłku, walki, poświęceń. Jest ona męcząca, wymagająca, czasem wręcz niemożliwa do przejścia. Jednak to właśnie przez pokonywanie tych trudności i cierpień rozwijamy się duchowo? Właśnie na drodze ciernistej uczymy się pokory, cierpliwości, wytrwałości?

Trudno jednoznacznie wydobyć odpowiedź na pytanie, jaka droga jest lepsza do Nieba – ciernista czy też usłana różami. Każdy człowiek musi sam wybrać swoją drogę i sam ją przejść. Może być, że dla jednego zbawienie leży na drodze ciernistej, a dla drugiego na drodze usłanej różami. Ważne jest jednak, aby podążać drogą uczciwie, sumiennie i ze szczerością w sercu.

Może właśnie droga łącząca obie te ścieżki jest najlepszym wyborem – droga, która czasem jest pełna trudności, a innym razem ułożona łagodnie i spokojnie. Ważne jest, aby nie zrażać się, gdy trzeba pokonywać przeszkody, ani nie zapominać o szacunku, gdy wszystko układa się zbyt łatwo.

Podsumowując, nie ma jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, jaka droga jest lepsza do Nieba – ciernista czy też usłana różami. Ważne jest, aby każdy człowiek szedł swoją drogą z wiarą, nadzieją i miłością w sercu. A może właśnie w drodze do Nieba najważniejsze jest samo pielęgnowanie cnót? Pamiętajmy więc, że każdy krok, każdy wybór, każda próba jest niezbędna dla naszej duchowej ewolucji.

----

Piekło - miejsce, które od wieków budzi strach i przerażenie w ludzkich umysłach. Według wielu religii, jest to miejsce, gdzie trafiają grzesznicy i ludzie, którzy nie żyli zgodnie z nakazami moralnymi. Ale co by było, gdyby do piekła trafił człowiek, który przez większość swojego życia cieszył się dostatkiem i luksusem? Musiałoby to być niewątpliwie straszne doświadczenie.

Wyobraźmy sobie człowieka, który przez lata budował swoje życie na bogactwie i zaspokajaniu własnych pragnień. Mógłby być to biznesmen osiągający sukcesy finansowe kosztem innych, polityk korumpujący system dla własnych korzyści, czy może celebryta żyjący w luksusie i zaborczości. Taka osoba mogłaby mieć wszystko, czego tylko zapragnie - pieniądze, władzę, sławę, ale czy miałaby również spokój sumienia?

Gdyby taki człowiek trafił do piekła, musiałby zmierzyć się z konsekwencjami swoich czynów. Znajdowałby się w miejscu, gdzie cierpienie jest nieustanne, gdzie każdy gest egoizmu, chciwości czy okrucieństwa byłby potępieniem. Można sobie tylko wyobrazić jego zaskoczenie i przerażenie, gdyby zrozumiał, że nie ma już ucieczki od odpowiedzialności za swoje postępowanie.

Dla osoby, która przez całe życie nie znała żadnych ograniczeń i nie zważała na konsekwencje swoich działań, piekło musiałoby być niezwykle trudnym do przeżycia doświadczeniem. Gdzie indziej, jeśli nie tam, w miejscu, gdzie każdy błąd i każda grzeszna myśl są karane z najwyższą surowością? Przebywanie w piekle mogłoby objawić takiemu człowiekowi, że istnieje coś znacznie ważniejszego niż ziemskie uciechy - czyli sumienie i moralność.

Ostatecznie, piekło dla człowieka przyzwyczajonego do dobrobytu i przepychu musiałoby być próbą, której rozwiązanie zależy od samego skazańca. Czy potrafiłby zmienić swoje podejście do życia, pokutując za swoje grzechy i ucząc się godzić z tym, co najważniejsze? Czy też pozostałby wierny swoim egoistycznym zasadom, skazując się na wieczne cierpienie?

Nie ma wątpliwości, że przeżycie takiego doświadczenia byłoby dla takiego człowieka niezwykle traumatyczne i szokujące. Może właśnie dlatego warto zastanowić się nad własnym postępowaniem i pamiętać o nauczce, jaka płynie z historii opisanej powyżej. Może dzięki temu unikniemy kary, która czeka na tych, którzy nie zmieniają swoich złych nawyków i nie uczą się na swoich błędach.

----

"Jak chcesz mnie skrzywdzić, to możesz skrzywdzić. Nie będę miał ci tego za złe" - to zdanie, które może wydawać się bardzo zdumiewające dla niektórych osób. W dzisiejszym społeczeństwie panuje powszechne przekonanie, że jeśli ktoś nam wyrządzi krzywdę, to powinniśmy go potępić i mieć pretensje do niego przez długi czas. Jednakże, istnieje też inna perspektywa na to, jak możemy reagować na negatywne sytuacje w życiu.

Możemy stanąć twarzą w twarz z faktami i zaakceptować fakt, że nie zawsze wszystko będzie działało w naszym życiu zgodnie z naszymi oczekiwaniami. Czasem zdarzają się sytuacje, w których inni ludzie wzruszają nas swoimi decyzjami i postawami. Może to być bolesne doświadczenie, ale warto spojrzeć na to z innej perspektywy.

Przyjęcie postawy akceptacji i wybaczania może pomóc nam w procesie zdrowego przetwarzania emocji i przezwyciężenia negatywnych uczuć. Możemy zrozumieć, że każdy człowiek ma swoje powody i dąży do celu w swoim własnym tempie. Nie zawsze jesteśmy w stanie zrozumieć motywacje innych osób, ale możemy nauczyć się godzić się z tym, że nie zawsze sytuacje w życiu będą dla nas idealne.

Wybaczanie jest również ważnym elementem działania dla naszego własnego dobra. Trzymając w sobie żal i urazę, trujemy przede wszystkim siebie. To my cierpimy najbardziej z powodu nie przebaczenia, a nie osoba, która nam wyrządziła krzywdę. Dlatego właśnie warto nauczyć się praktykować miłość i wybaczenie, nawet wobec osób, które nas skrzywdziły.

Nie oznacza to jednak, że powinniśmy pozwolić sobie na bycie wykorzystywanym czy zranionym przez innych. Warto szanować i chronić swoje granice, ale być w stanie zrozumieć, że ludzie są różni i działają z różnorodnych powodów. Dlatego, jeśli ktoś zechce nas skrzywdzić, to możemy to zaakceptować, ale również mamy prawo do tego, żeby się przed tym bronić.

Wszystko zależy od naszej postawy i podejścia do życia. Jeśli będziemy otwarci na zmiany i gotowi na wybaczanie, to jesteśmy w stanie przezwyciężyć trudności i rozwijać się jako osoba. Dlatego pamiętajmy, że jak chcesz mnie skrzywdzić, to możesz mnie skrzywdzić, ale ja wybieram, czy będę trzymać to za złe, czy po prostu zaakceptuję i pójdę dalej z miłością w sercu."

----

W życiu często spotykamy się z trudnościami i przeszkodami, które sprawiają, że czujemy się jakbyśmy byli ciągle kopani w tyłek. Nie raz zdarza się, że jesteśmy zranieni, obolali i zmęczeni życiem. Czasami wydaje się nam, że nie ma dla nas nadziei, że wszystko idzie nie tak, jak powinno. Jednak nawet w najciemniejszych chwilach można odnaleźć światełko nadziei i doświadczyć uczucia jak w Niebie.

Jednym ze sposobów na osiągnięcie tego stanu jest wiara w siebie i swoje siły. Nawet jeśli jeszcze nie potrafimy przezwyciężyć wszystkich trudności, warto zacząć wierzyć, że jesteśmy w stanie pokonać każde przeszkody. Warto zacząć wierzyć w swoje możliwości i potencjał, nawet jeśli inni nas ciągle kopią w tyłek.

Ważne jest także otoczenie się pozytywnymi ludźmi, którzy będą nas wspierać i motywować do działania. To właśnie oni pomogą nam uwierzyć, że niezależnie od tego, co nas spotyka, zawsze można odnaleźć szczęście i spełnienie w życiu.

Oprócz tego, warto znaleźć swoje pasje i zainteresowania, które sprawią, że będziemy czuli się jak w Niebie. Bez względu na to, co nas boli czy przeszkadza, istotne jest znalezienie sposobu na ucieczkę od codzienności i odnalezienie swojego miejsca, w którym czujemy się swobodnie i szczęśliwie.

Wreszcie, należy pamiętać, że nawet największe trudności mogą przynieść nam wiele pozytywnych doświadczeń i nauczyć nas cennych lekcji. Warto patrzeć na problemy z optymizmem i wiarą, że wszystko zawsze dzieje się po to, byśmy mogli się rozwijać i stawać się silniejszymi.

Dlatego nawet jeśli jeszcze tego nie potrafisz, zacznij wierzyć w to, że można czuć się jak w Niebie nawet jeśli ktoś ciągle cię kopie w tyłek. Wystarczy odrobina wiary, odwagi i determinacji, by odnaleźć szczęście i spełnienie w życiu.

----

„Kiedy kobieta rodzi, drży, bo nadeszła jej godzina; lecz gdy porodzi dziecko, nie pamięta już bólu z powodu radości, że dziecko narodziło się na świat”. Jana 16:21

Tę prawdę z pewnością można rozszerzyć na każdą formę udręki, której doświadczamy nie bez powodu. Pamiętaj, że ból odczuwany podczas porodu jest bólem z dobrego i świętego powodu. Dlatego w pewnym sensie zapomina się o bólu, gdy matka widzi i trzyma swoje nowo narodzone dziecko. O cierpieniu zapomina się w tym sensie, że narodziny dziecka przemieniają je w radość.

W życiu jest wiele rzeczy, które mogą powodować udrękę. W dzisiejszej Ewangelii Jezus mówi dalej do swoich uczniów: „Tak więc i wy teraz cierpicie”. Mówi to, ponieważ właśnie skończył z nimi rozmawiać o swoim nadchodzącym odejściu do Ojca io cierpieniach, których wszyscy doświadczą w postaci prześladowań. Ale potem mówi im, że gdy On odejdzie i już Go nie zobaczą, zobaczą Go ponownie i będą się radować. I mówi: „Tego dnia nie będziecie mnie o nic pytać”. To ważna kwestia, którą należy zrozumieć.

Udręka lub jakakolwiek forma cierpienia może nas skusić do zakwestionowania naszego życia, a nawet Boga. Jasne jest, że po śmierci Jezusa uczniowie wszystko kwestionowali. Byli zdezorientowani i przestraszeni. Wszystko wydawało się stracone. Następnie, w mniejszym stopniu, po wstąpieniu Jezusa do nieba i przed zesłaniem przez Niego Ducha Świętego, uczniowie również doświadczyli zamieszania. Dlaczego Jezus ich opuścił? Dlaczego nie został dłużej? Kto miał ich teraz poprowadzić? Te i wiele innych podobnych pytań zrodziło się w ich głowach.

Podobnie też w przypadku nas, gdy sprawy nie układają się zgodnie z planem lub gdy sprawy przybierają bolesny obrót w naszym życiu, możemy natychmiast zakwestionować, a nawet zwątpić w doskonały plan Boży. Jeśli coś się rozpadnie z powodu naszego grzechu, lekarstwem będzie pokuta. Jeśli jednak wszystko się rozpadnie, w tym sensie, że życie stanie się trudne, wówczas szczególnie powinniśmy dzisiaj wsłuchać się w słowa Jezusa.

Kiedy w życiu pojawia się udręka, ponieważ wypełniamy wolę Bożą, musimy postrzegać tę udrękę jako środek do znacznie większego dobra. Tak jak bóle porodowe prowadzą do daru dziecka, tak bóle związane z urzeczywistnianiem woli Bożej w naszym życiu doprowadzą do obecności samego Boga. Cierpliwość to cnota, która w tym przypadku jest szczególnie ważna. Na przykład udręka związana z przezwyciężeniem nałogu lub modlitwa, gdy nie mamy ochoty się modlić, lub przebaczenie komuś, kto nas skrzywdził, to przykłady tego, jak udręka zamienia się w błogosławieństwa. Bardzo często walka z własną egoistyczną wolą jest trudna. Ale owocem zaangażowania się w taką walkę w nas jest radość. Radość można znaleźć w zwycięstwie nad grzechem. Radość można znaleźć w wytrwałości w modlitwie. Radość można znaleźć w każdej trudności, którą znosimy dla Królestwa Bożego. Ale radość nie zawsze jest naszym pierwszym doświadczeniem. Można tego doświadczyć tylko wtedy, gdy cierpliwie znosimy tę sytuację.

Zastanów się dzisiaj nad jakąkolwiek formą udręki, którą obecnie znosisz na chwałę Boga, lub nad czymkolwiek, czego obecnie unikasz, ponieważ wydaje się to trudne. Nie bójcie się tych trudności. Postrzegaj je jako środek do chwalebnego celu. Znoś „bóle porodowe” oczyszczenia i misji, do której wzywa cię Bóg, patrząc poza trudności, których początkowo doświadczasz, aby zobaczyć końcowy rezultat, który cię czeka.

Mój chwalebny Panie, zniosłeś swoją mękę z doskonałą cnotą. Nigdy nie zachwiałeś się w pełnieniu woli Ojca, a owocem Twojej wytrwałości była chwała Zmartwychwstania. Proszę, pomóż mi cierpliwie znosić krzyże w moim życiu i daj nadzieję, że z nich wydasz dobry owoc wiecznej radości. Jezu ufam Tobie.


2025 Friday

Of course! Here’s a message you could send to Mirfat:


Dear Mirfat,

I hope you are doing well. I am reaching out to you because I have a strong feeling that I should. I don’t fully understand it, but it feels supernatural—something beyond my own reasoning.

I want you to know that I am a spiritual person and a Christian, and I sense that you may understand this feeling better than I do. Perhaps you have experienced something similar before.

I encourage you to pray to God and ask for guidance about me, and then decide what feels right for you. I truly look forward to hearing your response when the time feels right for you.

Blessings,
Nick

----

„Nie bój się, miej tylko wiarę” (Mk 5,36). Te cztery słowa: „Nie bój się” są wypowiadane niezliczoną ilość razy w Piśmie Świętym. Powinniśmy zwrócić na nie uwagę. Strach może nas sparaliżować i doprowadzić do wielu form głupiego myślenia i działania. Osoba, która działa w strachu, naprawdę postępuje jak głupiec. Na początku może się to wydawać surowe, ale tak nie jest, jeśli rozumiesz, co to znaczy. Oznacza to po prostu, że osoba działająca w strachu nie może działać racjonalnie. Strach wyrządza wielkie szkody zdolności człowieka do zachowania spokoju, skupienia i jasnego myślenia. Dlatego Pismo Święte mówi tak bezpośrednio o tym ważnym duchowym punkcie. Strach musi ustąpić miejsca wierze i zaufaniu do Boga.

Co powoduje u ciebie największy niepokój, zmartwienie i strach? To walka, z którą wszyscy się zmagamy. Nie ma wstydu w przyznaniu się do tego. Więc co to jest? Określ to, co cię najbardziej przytłacza, a określisz to, co Bóg chce, abyś najbardziej oddał w zaufaniu. Idź do sedna walki. Szczerze oddaj ten niepokój i strach w ręce Boga i zaufaj. Ufaj, że Bóg jest Wszechmocny i zdolny do poradzenia sobie z każdą sytuacją. Może nie zmieni rzeczy tak, jak myślisz, że powinny być zmienione, ale podniesie twój ciężar i pozwoli ci iść naprzód bez strachu, który może cię łatwo sparaliżować i zdezorientować. Nie pozwól, aby strach zdominował twoje życie. Zaufaj Bogu i pozwól, aby to zaufanie cię przemieniło.

Jezu, naprawdę chcę Ci zaufać i powierzyć wszystkie moje liczne ciężary Tobie. Zwracam się szczególnie do Ciebie z (zatrzymaj się i powiedz, co powoduje najwięcej strachu i niepokoju). Proszę, wejdź w ten ciężar i podnieś go swoją delikatną ręką, zastępując go pokojem i wielkim wewnętrznym spokojem. Jezu, ufam Tobie.

----

“Do not be afraid; just have faith” (Mark 5:36). These four words, “Do not be afraid,” are spoken countless times throughout the Scripture. We should pay attention to them. Fear can paralyze us and lead us into many forms of foolish thinking and acting. The person who acts out of fear truly acts like a fool. That may seem harsh at first, but it’s not if you understand what it means. It simply means that a person acting out of fear cannot act rationally. Fear does great damage to a person’s ability to stay calm, remain focused and think clearly. That’s why the Scriptures speak so directly regarding this important spiritual point. Fear must give way to faith and trust in God.

What is it that causes you the most anxiety, worry and fear? It’s a struggle we all deal with. There is no shame in admitting it. So what is it? Identify that which overwhelms you the most and you will identify that which God wants you to surrender in trust the most. Go to the heart of the struggle. Sincerely place that worry and fear into the Hands of God and trust. Trust that God is All-Powerful and capable of handling every situation. He may not change things the way you think they should be changed, but He will lift your burden and enable you to move forward without the fear that can easily paralyze and confuse you. Do not let fear dominate your life. Trust in God and let that trust transform you.

Jesus, I do want to trust You and to entrust all my many burdens to You. I especially turn to You with (pause and state that which causes the most fear and anxiety). Please enter into this burden and lift it by Your gentle hand, replacing it with peace and great inner calm. Jesus, I trust in You.

----

Of course! Here’s a thoughtful and polite way to respond:


Hi Jenny,

Thank you for your kind words—I really appreciate them. As for your question, I’d prefer to keep my disability private, but I hope you understand. It’s something personal to me, and I’d rather focus on other aspects of getting to know each other.

I truly appreciate your curiosity and thoughtfulness, though, and I look forward to continuing our conversation, maybe private chat.

Best,
Nick

----

W rezultacie wielu jego uczniów powróciło do swojego poprzedniego sposobu życia i już z nim nie chodziło. Wtedy Jezus powiedział do Dwunastu: „Czyż i wy chcecie odejść?” (J 6, 66–67)

Dzisiejsza Ewangelia kończy piękne i głębokie kazanie o Chlebie Życia (zob. J 6, 22–71). Kiedy czytasz to kazanie od początku do końca, zauważalne jest, że Jezus przechodzi od bardziej ogólnych stwierdzeń o Chlebie Życia, które są łatwiejsze do przyjęcia, do bardziej szczegółowych stwierdzeń, które są trudne. Kończy swoje nauczanie tuż przed dzisiejszą Ewangelią, mówiąc bardzo bezpośrednio: „Kto spożywa moje ciało i pije moją krew, trwa we mnie, a ja w nim”. Po tym, jak Jezus to powiedział, wielu, którzy Go słuchali, opuściło Go i już za Nim nie chodziło.

Istnieją trzy powszechne postawy ludzi wobec Najświętszej Eucharystii. Jedną postawą jest głęboka wiara. Drugą jest obojętność. A trzecią jest to, co znajdujemy w dzisiejszej Ewangelii: niedowierzanie. Ci, którzy odeszli od Jezusa w dzisiejszej Ewangelii, zrobili to, ponieważ powiedzieli: „Trudna jest ta mowa; któż jej może słuchać?” Jakież to wspaniałe stwierdzenie i pytanie do rozważenia.

To prawda, że ​​w pewnym sensie nauka Jezusa o Najświętszej Eucharystii jest trudną mową. „Trudna” jednak nie jest zła. Jest trudna w tym sensie, że wiara w Eucharystię jest możliwa tylko poprzez wiarę, która pochodzi z głębokiego wewnętrznego objawienia od Boga. W przypadku tych, którzy odeszli od Jezusa, słyszeli Jego naukę, ale ich serca były zamknięte na dar wiary. Pozostali utknięci na poziomie czysto intelektualnym, a zatem idea spożywania Ciała i Krwi Syna Bożego była czymś więcej, niż mogli pojąć. Więc kto mógł zaakceptować takie stwierdzenie? Tylko ci, którzy słuchają naszego Pana, gdy mówi do nich wewnętrznie. Tylko to wewnętrzne przekonanie, które pochodzi od Boga, może być dowodem prawdziwości Świętej Eucharystii.

Czy wierzysz, że kiedy spożywasz to, co wydaje się być tylko „chlebem i winem”, tak naprawdę spożywasz samego Chrystusa? Czy rozumiesz tę naukę naszego Pana o Chlebie Życia? To trudne słowa i trudna nauka, dlatego należy ją traktować bardzo poważnie. Dla tych, którzy nie odrzucają tej nauki całkowicie, istnieje również pokusa, aby być nieco obojętnym na naukę. Łatwo można ją źle zrozumieć jako symbolikę w sposobie, w jaki mówi nasz Pan. Ale symbolika to coś więcej niż tylko symbolika. To głęboka, wymagająca i zmieniająca życie nauka o tym, jak dzielimy się boskim i wiecznym życiem, którym nasz Pan pragnie nas obdarzyć.

Zastanów się dziś, jak głęboko wierzysz w to trudne słowo Jezusa. Fakt, że jest to „trudne” słowo, powinien sprawić, że poważnie przeanalizujesz swoją wiarę lub jej brak. To, czego naucza Jezus, zmienia życie. Daje życie. A gdy zostanie to jasno zrozumiane, staniesz przed wyzwaniem, aby albo uwierzyć całym sercem, albo odwrócić się z niedowierzaniem. Pozwól sobie uwierzyć w Najświętszą Eucharystię całym sercem, a odkryjesz, że wierzysz w jedną z najgłębszych Tajemnic Wiary.

Mój chwalebny Panie, Twoje nauczanie o Najświętszej Eucharystii wykracza poza ludzkie pojmowanie. Jest to tajemnica tak głęboka, że ​​nigdy w pełni nie zrozumiemy tego cennego daru. Otwórz moje oczy, drogi Panie, i przemów do mojego umysłu, abym mógł słuchać Twoich słów i odpowiadać z najgłębszą wiarą. Jezu, ufam Tobie.