2023 Monday
Każdy człowiek został stworzony dlatego, by brał udział w dziele Bożym. Ale to czy człowiek przyłoży swoją rękę do dzieła Bożego, zależy od wyboru, jaki człowiek dokona. Jeżeli jest to wybór moralnie pozytywny, albo raczej katolicki, to człowiek bierze udział w dziele katolickiego Boga, Stworzyciela Nieba i Ziemi, ale jeżeli człowiek dokona wyboru, by służyć diabłu, albo innemu bytowi, udającemu również Boga, to taki człowiek już nie bierze udziału w dziele stworzenia, bo wybrał, albo prywatę, albo destrukcję. Nasz Bóg katolicki, jest Bogiem stworzycielem, a nie destrukcją. Człowiek służący Bogu, w końcu otrzyma Królestwo Niebieskie, Królestwo doskonale stworzone przez samego Jezusa Chrystusa, a człowiek służący diabłu, w końcu otrzyma świat destrukcji i ruiny. Oczywiście, każdy z łatwością dostrzeże, w którym ze światów lepiej się będzie człowiekowi żyło. Jednak ciągle są ludzie, co wybierają destrukcję od stworzenia. Wolą zniszczyć, niż widzieć ludzi którym zazdroszczą, radujących się z dobrodziejstw Pana Boga.
----
Jaki szpieg jest szpiegiem doskonałym? Doskonałym szpiegiem jest taki szpieg, którego szpiegowana osoba uważa za swojego przyjaciela. Szpieg, który uśmiecha się, ale jego wrogość i niechęć do człowieka widać na kilometr, nie jest zbyt dobrym szpiegiem. Doskonały szpieg po prostu musi potrafić się zaprzyjaźnić pomimo faktu, że ciągle pragnie zniszczyć osobę, którą szpieguje. Nic więc dziwnego, że szpiedzy nie mogą być zdrowi psychicznie, jeżeli z jednej strony muszą udawać przyjaciela, a z drugiej pragną zniszczyć osobę, z którą na niby się przyjaźnią. Ale jak widać jakoś Anglikom udało się rozwiązać ten problem, tak że wszyscy tu szpiegują i nikt z tego powodu nie narzeka. Może jak ktoś tej sztuczki, udawanej przyjaźni uczy się od dzieciństwa, to może można się tego nauczyć i żyć z tym całkiem normalnie.
----
Ktoś może powiedzieć, że lepiej mieć szpiegów wokoło siebie udających przyjaciół, niż takich, od których wrogość bije na odległość. Oczywiście, że czym człowiek wyżej w życiu zachodzi, tym ma więcej wrogów, ale wrogów, udających przyjaciół. Na szczycie drabiny społecznej każdy się uśmiecha, ale równocześnie, każdy utopiłby każdego w łyżce wody. Ale dlaczego tak się dzieje? Być może dlatego, że zwykle u szczytu drabiny społecznej są ci ludzie, którzy tego najbardziej pragną, którzy właśnie utopiliby drugiego człowieka w łyżce wody, tylko dlatego, by u tego szczytu pozostać. Są to najbardziej agresywne i podstępne żmije. Kto chce należeć do śmietanki społecznej, to niech się zawsze ma na baczności. Nikt tam, nikomu nie współczuje, a konkurencja jest duża.
----
Myślę sobie teraz, że dużo przyjemniej żyje się na samym dole drabiny społecznej, niż na samej górze. No tak, ale nawet jak ktoś jest żebrakiem, to zawsze znajdzie się ktoś taki, kto będzie chciał dokopać nawet żebrakowi. Jednym słowem wszyscy powinni bacznie uważać, by go żywcem nie zjedzono.
----
Teraz sobie uzmysłowiłem, że każdy szpieg musi mieć jakiś pogląd polityczny. To znaczy, musi wiedzieć, kto dla niego jest wrogiem, a kto nie jest. Nie może być szpiegiem człowiek, który kocha wszystkich ludzi, a tym bardziej taki, który kocha swoich wrogów. Nic dziwnego, że każdy szpieg, gdy usłyszy wiadomość, że ma kochać swoich wrogów, kręci bardzo mocno głową i kończy to wybuchem śmiechu. Po prostu dla szpiega kochanie wrogów, to nie tylko rzecz niemożliwa, ale nawet i nieprzyzwoita. Dlatego też, szpieg nie może być Chrześcijaninem i naśladowcą Jezusa. A to bardzo ciekawe, bo widać, że wiara chroni ludzi przed wejściem na szpiegowską, bardzo niecną i niebezpieczną drogę.
----
Miłość do wolności i miłość do moich wrogów i wiara, chronią mnie przed wszelkimi organizacjami szpiegowskimi i Bogu za to dzięki, bo wiadomo, że każdy szpieg, to człowiek na smyczy, na smyczy, którą sobie pozwolił założyć. I to jest bardzo dobre, że szpiedzy to ludzie na smyczy, bo zwykle to ludzie złego charakteru i lepiej jest dla społeczeństwa, żeby tacy chodzili na smyczy, niż byli ludźmi wolnymi. Mi też smycz ciągle pragną założyć, ale na szczęście nic nie stoi na przeszkodzie, bym sobie taką założoną smycz ściągał za każdym razem, jak jakiś diabeł mi ją założyć zapragnie.
----
Nic dziwnego, że tak bardzo pragnę już Królestwa Niebieskiego. Czym dłużej żyję, tym dowiaduję się więcej, jak bardzo straszny jest ten świat. Nawet chowanie głowy w piasek nie pomaga. Na szczęście Bóg nigdy nie porzuca swoich dzieci. Dziękuję Ci Boże za wszystko. Tak bardzo Cię kocham.
----
Myślę, że świat jest straszny i okropny, ale też myślę, że moje życie jest lepsze od życia wszystkich psów, które chodzą na smyczy. A jeżeli moje życie jest lepsze od życia psów, to jak bardzo smutne muszą mieć psy życie. Jeżeli ja już tęsknię za Królestwem Niebieskim, to jak bardzo psy muszą tęsknić za odrobiną wytchnienia. A to co najgorsze jest dla psów, to to, że psy nie mają nawet za czym tęsknić. Nic dziwnego, że życie psów, jest piekłem na ziemi. A może tylko tak mi się wydaje. Może psy na smyczy są zadowolone z tego, że chodzą na smyczy? Każdy człowiek raduje się przecież z innych rzeczy. Jedni radują się dlatego, bo mogą służyć Bogu, inni dlatego, bo diabłu mogą służyć. Każdy człowiek jest przecież inny.
----
Teraz sobie przypomniałem jak Liza mówiła, że Polacy nie są rasistami, i że to dobrzy ludzie. Ale przecież jeżeli Liza będzie pałała do mnie niechęcią i będzie robiła wszystko, tak jak to szpiedzy robią, żebym upadł, to przecież może sprawić, że już nie będę taki tolerancyjny w stosunku do innych nacji. Z jednej strony Liza cieszy się, że Polacy są dobrzy, a z drugiej sama psuje opinię swojej nacji. Mam nadzieję jednak, że Liza mnie nie zmieni, i będę ją kochał, tak jak kocham wszystkie podstępne żmije pragnące mojego upadku.
----
Skąd się tacy ludzie biorą? Jak zwykle jest to takie wychowanie i edukacja. Ludzie są przecież tacy jak zostali wychowani, chociaż nie zawsze. Czasami przecież wśród złych ludzi, zawsze znajdzie się jakiś dobry, a wśród dobrych, zawsze znajdzie się jakiś zły. Oczywiście, że przyjemniej żyje się złemu wśród dobrych, niż dobremu wśród złych. Jezus przecież był dobrym człowiekiem wśród złych i wiadomo jest przecież, że został ukrzyżowany. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło, ale tak czy inaczej, krzyża przecież Jezus nie uniknął. A nawet powiedział, że każdy kto będzie Go naśladował, również będzie musiał wypić kielich, z którego Jezus musiał pić. Nic dziwnego, że całe moje życie w Anglii, to droga krzyżowa. Najbardziej Bogu dziękuję za to, że zanim posłał mnie na moją drogę krzyżową, to najpierw dobrze mnie na nią przygotował, a ponadto, nigdy mnie nie pozostawił na tej drodze samego. Bóg jest bardzo kochany.
----
Gdyby nie było Aniołów na ziemi, to życie tu, byłoby czystym piekłem, a tak to ludzkie życie jest podobne do życia w czyśćcu, a nie w piekle. Wszystko co dobre, dzieje się właśnie za sprawą Aniołów. Bogu za nich dzięki. Ciekawe jest też to, że udało mi się poznać szczęście. Tak wielkie szczęście, że pragnąłem, żeby się nigdy nie skończyło. Niestety czas płynął, a wraz z upływem czasu, skończyło się też i moje szczęście. No cóż, szczęście się skończyło, ale przynajmniej smak pozostał. Nic dziwnego, że teraz tak bardzo tęsknię za Królestwem Niebieskim.
----
No tak, życie ludzkie nie ma nic wspólnego, z życiem drugiego człowieka. Nasze życie, to życie albo dla Boga, albo dla diabła. Jeszcze raz mogę to podkreślić, ze szczególną uwagą. Nasze życie, to stosunek i zależność od sił nadprzyrodzonych. Tylko się wydaje, że drugi człowiek ma na nas wpływ, prawdą jest jednak to, że jakość naszego życia zależy tylko od Boga, po części diabła i nikogo innego. W Królestwie Niebieskim będzie inaczej. Tam całe nasze życie będzie już tylko zależeć od Boga. życie człowieka, tak bardzo zależy od diabła, na ile człowiek diabłu pozwoli, by jego, czyli ludzkie życie, zależało od diabła. Jeżeli człowiek nie pozwoli się zniewolić diabłowi, to nic dziwnego, że nasze życie już tak bardzo od diabła nie zależy, ale tylko od Boga.
----
Czym człowiek dalej odejdzie od Boga, tym droga powrotna jest dłuższa, ale to chyba jest oczywiste. Niektórzy odeszli już tak daleko, że już pewnie nigdy nie powrócą i już zawsze będą żyli bez Boga. To musi być straszne. Wydaje mi się, że właśnie tacy ludzie już są i też na wieczność pozostaną w piekle, bo gdzie takie dusze znajdą dla siebie ukojenie, jeżeli nie znajdą go u Boga? Czy można znaleźć ukojenie dla swojej duszy u diabła? Bardzo w to wątpię. To co diabeł pewnie zrobi, to w akcie miłosierdzia poda truciznę. Ale przecież i tak jest wiadomo, że trucizna duszy zabić nie może. Ludzie tego nie wiedzą, ale się o tym sami w przyszłości przekonają.
----
No tak, teraz wiem dlaczego wszyscy przestają rozmawiać jak wchodzi diabeł. Teraz również rozumiem, dlaczego nie mógłbym mieszkać w kraju komunistycznym, nawet jeżeli bym tego chciał. Nie mógłbym, bo by mi na to komuniści nie pozwolili. Komuniści, po prostu zabijają każdego, kto jest od nich lepszy, tak by wszyscy byli równi i żeby nikt się nie wyróżniał. No, albo by mnie okaleczyli, tak jak to i tak w końcu zrobili, ale nie wiem, czy zrobili to komuniści, czy też kapitaliści. Tak czy inaczej Bóg wie najlepiej, że dla mnie nie ma miejsca na ziemi, ani na wschodzie, ani na zachodzie. Są ludzie co chcieliby bym cierpiał. Są też ludzie, co woleliby na mnie nie patrzeć lub żebym nie istniał. Tylko Bóg cieszy się z tego, że jestem i że żyją. I tylko Bóg na mnie czeka po śmierci, no i może mój tatuś.
2024 Wednesday
"Jeśli nie możesz robić tego co lubisz, to lubisz to co możesz
robić" - to znana sentencja, której przesłanie brzmi bardzo prosto, ale zawiera
w sobie wielkie znaczenie. Często zdarza się, że nie zawsze mamy możliwość robić
to, co kochamy lub marzymy o tym, co naprawdę chcielibyśmy robić. Dlatego ważne
jest, aby umiejętnie dostrzegać i cieszyć się z tego, co mamy oraz to, co
jesteśmy w stanie zrobić.
Czy to oznacza, że powinniśmy rezygnować z naszych marzeń i pasji, jeśli nie
jesteśmy w stanie ich zrealizować? Oczywiście, że nie. Ważne jest jednak, aby
potrafić docenić to, co mamy teraz i znaleźć radość i satysfakcję w tym, co
jesteśmy w stanie osiągnąć.
Czasem warto spojrzeć na sytuację z innej perspektywy i zauważyć, że nawet
wtedy, gdy nasze marzenia pozostają na razie jedynie marzeniami, mamy wiele
innych rzeczy, za które możemy być wdzięczni. Może mamy pracę, która może nie
jest naszą wymarzoną karierą, ale pozwala nam na godne życie i spełnienie innych
potrzeb. Może nie mamy możliwości podróżowania po całym świecie, ale mamy
bliskich, z którymi możemy spędzać czas i dzielić piękne chwile.
Warto nauczyć się z tego czerpać radość i poczucie spełnienia. Czasem to, co
mamy teraz, jest na tyle wartościowe, że powinniśmy docenić je i z niego
korzystać, zamiast skupiać się tylko na tym, co chcielibyśmy mieć.
Oczywiście, nie oznacza to rezygnacji z naszych marzeń i celów. Ważne jest
jednak, aby równocześnie realizować się w tym, co mamy teraz, cieszyć się z
tego, co już posiadamy i czerpać z tego satysfakcję. To pozwoli nam być bardziej
wdzięcznymi za to, co już mamy i umożliwi lepsze radzenie sobie z przeszkodami
na drodze do spełnienia naszych marzeń.
W końcu, życie jest podróżą, a nie celem. Ważne jest, aby cieszyć się z każdego
kroku tej podróży i doceniać to, co mamy, nawet jeśli nie jest to idealna
sytuacja. Bo w końcu, jeśli nie możesz robić tego co lubisz, to lubisz to co
możesz robić.
----
W dzisiejszych czasach, kiedy wiele osób poszukuje sensu życia i
szuka prawdziwej wiary, warto zastanowić się nad tym, że pierwszą osobą, którą
powinniśmy nawrócić na prawdziwą chrześcijańską wiarę, jesteśmy my sami. To my
sami musimy podjąć decyzję o przyjęciu Boga do swojego serca i o nawróceniu się
na Jego drogę.
Nawrócenie to nie tylko wyznanie wiary, ale także zmiana naszego życia i naszego
nastawienia. Nierzadko ludzie zwracają się do Boga w chwilach trudności, ale gdy
ta trudność minie, wracają do swojego dotychczasowego życia i zapominają o Bogu.
Nawrócenie należy traktować jako proces, który trwa przez całe życie i który
wymaga od nas ciągłego dążenia do doskonałości i zbliżania się do Boga.
Nawrócenie na prawdziwą wiarę oznacza także odrzucenie grzechu i nawrócenie się
od niegodziwości. Chrześcijaństwo uczy nas miłości bliźniego i szacunku dla
wszystkich ludzi. Nawrócenie oznacza także zmianę naszego postępowania i naszych
decyzji, aby stać się lepszymi ludźmi i aby cieszyć się łaską Bożą.
Nawrócenie na prawdziwą wiarę jest kluczowe dla naszego zbawienia. To właśnie
poprzez nawrócenie i przyjęcie Chrystusa do naszego serca, możemy osiągnąć
wieczne życie w Królestwie Bożym. Dlatego też, należy zacząć od nawrócenia
samego siebie i dążenia do doskonałości chrześcijańskiej. To my sami jesteśmy
odpowiedzialni za swoją wiarę i za swoje zbawienie, dlatego warto zacząć od
nawrócenia siebie samego.
Nawrócenie na prawdziwą wiarę to nie tylko uczestnictwo w niedzielnej mszy, ale
to przede wszystkim osobisty kontakt z Bogiem i życie zgodne z Jego
przykazaniami. Aby nawrócenie było prawdziwe i skuteczne, musimy otworzyć nasze
serca na Boga i pozwolić Mu działać w naszym życiu. Tylko w ten sposób będziemy
mogli doświadczyć prawdziwej wiary i zbawienia.
----
Jestem chlebem żywym, który z nieba zstąpił; kto spożywa ten
chleb, będzie żył na wieki; a chlebem, który Ja dam, jest Moje Ciało za życie
świata”. Jana 6:51
Jezus zaczął wzbudzać emocje wśród niektórych osób w tłumie. Zaczęli Go
wyśmiewać, ponieważ powiedział, że jest „chlebem, który zstąpił z nieba”. W ten
sposób wielu z tych, którzy szukali Jezusa w nadziei na kolejny cudowny darmowy
posiłek, zaczęło szemrać między sobą i wyśmiewać Go. W rezultacie Jezus zaczął
mówić jeszcze wyraźniej i szokująco. Następnie poszedł jeszcze dalej i
powiedział, że jest nie tylko „żywym chlebem, który zstąpił z nieba”, ale że ci,
którzy chcą „żyć wiecznie”, muszą także spożywać Jego „Ciało”.
Jak byś zareagował na takie stwierdzenie, gdybyś znajdował się w tłumie? Weź pod
uwagę fakt, że niedawno widziałeś na własne oczy cud rozmnożenia chlebów i ryb.
Dlatego zdalibyście sobie sprawę, że Jezus był kimś wyjątkowym, delikatnie
mówiąc. Ale jak zareagowalibyście na to stwierdzenie Jezusa: „A chlebem, który
Ja dam, jest Ciało moje za życie świata”, gdybyście usłyszeli to wówczas?
Najprawdopodobniej twoja reakcja byłaby taka sama, jaką masz teraz na nauczanie
o Najświętszej Eucharystii.
Wielu, którzy słyszeli Jezusa przemawiającego w ten sposób, mogło pomyśleć, że
to coś niezwykłego. Niektórzy zareagowaliby zdecydowanie, inni zareagowaliby
obojętnością. Ale niektórzy zareagowaliby zupełnie inaczej. Niektórzy
usłyszeliby, jak Jezus wypowiadał te nowe i szokujące słowa, zdaliby sobie
sprawę, że nie do końca rozumieli, co miał na myśli, ale uwierzyliby głęboko
dzięki darowi wiary. W jakiś sposób w głębi swoich sumień wiedzieli, że
rzeczywiście muszą jeść Ciało Tego, który zstąpił z Nieba, ponieważ rzeczywiście
był Chlebem Życia.
Wiara w Eucharystię, w to, że te namacalne i widzialne dary Najświętszej Hostii
i Najdroższej Krwi są w istocie Ciałem i Krwią, Duszą i Bóstwem Wiecznego Syna
Bożego, może dokonać się jedynie poprzez wewnętrzne i przemieniające dar wiary.
Jak inaczej można wierzyć w taką naukę? Jak inaczej można by uwierzyć, że te
słowa z dzisiejszej Ewangelii się spełniły? I że przyjęcie Najświętszej
Eucharystii jest drogą do życia wiecznego? Dar wiary w Najświętszą Eucharystię
jest jedyną drogą do zrozumienia, przyjęcia i głębokiej wiary w to, co nasz Pan
powiedział w tej świętej Ewangelii.
Zastanówcie się dzisiaj nad tym, jak Jezus po raz pierwszy wypowiedział te
najświętsze słowa: „...chlebem, który Ja dam, jest Moje Ciało za życie świata”.
Kiedy z modlitwą rozważasz te słowa, zastanów się, jak głęboko w nie wierzysz.
Jak głęboka jest Twoja wiara w Najświętszą Eucharystię? Eucharystia jest
wypełnieniem tego fragmentu, a nasz boski Pan zaprasza cię, abyś nie tylko
uwierzył w Jego święte słowa, ale pozwolił, aby ta prawda przemieniła cię w
sposób wykraczający poza to, co możesz sobie wyobrazić.
Mój Eucharystyczny Panie, Ty naprawdę jesteś Chlebem Życia i wszyscy, którzy
spożywają Twoje Ciało i piją Twoją Krew, odziedziczą życie wieczne. Wierzę w to,
drogi Panie. Wierzę, że Najświętsza Eucharystia to Ty, Twoja Dusza i Bóstwo,
dany mi, abym mógł uczestniczyć w Twoim świętym życiu. Daj mi łaskę potrzebną do
pogłębienia wiary w Najświętszą Eucharystię, abym mógł pełniej zostać wciągnięty
w radość Twojego Wiecznego Królestwa. Jezu ufam Tobie.
----
Myślę sobie teraz, że dużo przyjemniej żyje się na samym dole
drabiny społecznej, niż na samej górze. Widząc ludzi borykających się z
problemami finansowymi, zdrowotnymi czy rodzinymi, nie mogę się oprzeć myśli, że
często ci, którzy znajdują się na dnie społecznym, mają mniej stresu i zmartwień
niż ci na samym szczycie.
Na dole drabiny społecznej, ludzie są często bardziej solidarni i otwarci na
pomoc. Wspierają się nawzajem, dzieląc się tym, co mają, nawet jeśli sami mają
niewiele. To pokazuje, że nie potrzeba dużego majątku czy wysokiej pozycji
społecznej, aby być szczęśliwym i spełnionym. Często to właśnie ludzie na dnie
społecznym potrafią cieszyć się małymi rzeczami i cenić to, co mają.
Niestety, nawet na samym dnie drabiny społecznej, nie brakuje osób, które
zamiast współczuć i pomagać, wolą dokopywać i poniżać innych. Nawet jeśli ktoś
jest żebrakiem, zawsze znajdzie się ktoś taki, kto będzie chciał go upokorzyć
czy wykorzystać. To pokazuje, że społeczeństwo nie zawsze potrafi być
wspierające i życzliwe, a niektórzy wykorzystują swoją pozycję społeczną do
manipulacji i znieważania innych.
Dlatego ważne jest, aby każdy z nas, bez względu na swoją pozycję społeczną, był
świadomy tego, jakie są nasze działania i słowa wobec innych. Powinniśmy
szanować i wspierać siebie nawzajem, niezależnie od tego, czy jesteśmy na
szczycie czy na dnie drabiny społecznej. Jedynie w taki sposób możemy stworzyć
społeczeństwo oparte na empatii i solidarności, gdzie każdy może czuć się
akceptowany i szanowany.
Zatem bacznie uważajmy, by nie zjedli nas żywcem, niezależnie od tego, gdzie
znajdujemy się w społecznej hierarchii. Wszyscy jesteśmy ważni i zasługujemy na
szacunek i wsparcie.
----
W dzisiejszym świecie, gdzie wartości chrześcijańskie często są
lekceważone lub wręcz atakowane, każdy człowiek, który z czystym sercem szuka
Boga i stara się przestrzegać Bożego Prawa, może być uważany za męczennika.
Męczennikiem nie jest już tylko ten, kto oddaje życie za wiarę, ale także ten,
kto codziennie stara się żyć zgodnie z naukami Jezusa Chrystusa, mimo trudności
i przeciwności.
W obliczu szybko zmieniającego się świata, w którym wartości materialne i
egoistyczne często przyćmiewają duchowe aspekty życia, trudno jest być wiernym
swoim przekonaniom. Wielu ludziom brakuje odwagi, by otwarcie manifestować swoją
wiarę i stawiają ją na drugim planie, aby uniknąć potencjalnej krytyki czy
odrzucenia społecznego.
Jednakże, ci, którzy nie boją się wyznawać swojej wiary, niezależnie od
konsekwencji, są prawdziwymi męczennikami. Dla nich ważniejsze jest zjednoczenie
z Bogiem i zgodność z Jego Prawem, niż akceptacja społeczna czy materialne
korzyści. Ich determinacja i siła wiary sprawiają, że są one przykładem dla
innych i inspirują do podążania za nimi w dążeniu do zbawienia.
Męczennikami są także ci, którzy codziennie stawiają czoła wyzwaniom i
trudnościom związanym z przestrzeganiem Bożego Prawa w codziennym życiu. Żyją w
zgodzie z nakazami miłości, uczciwości, mądrości i pokory, mimo że otaczająca
ich rzeczywistość nie zawsze to ułatwia. Ich ofiara polega na rezygnacji z
niewłaściwych zachowań, na zwracaniu uwagi na potrzeby innych, na
przezwyciężaniu grzesznych pokus i na budowaniu relacji z Bogiem i ludźmi
opartych na miłości i prawdzie.
Męczennikami nie są tylko ci, którzy oddają życie za wiarę w jednym dramatycznym
akcie, ale także ci, którzy oddają swoje życie Bogu każdego dnia, w każdym małym
geście miłosierdzia, w każdym wyborze dobra zamiast zła, w każdym słowie
wsparcia i zachęty dla innych. Mogą być niewidoczni dla świata, ale ich
męczeństwo ma ogromną wartość w oczach Boga, który widzi i docenia każdy ich
wysiłek, poświęcenie i miłość.
Dlatego też, niech każdy człowiek, który z czystym sercem szuka Boga i stara się
przestrzegać Jego Prawa, niech będzie męczennikiem w dzisiejszym świecie, niech
świadczy o miłości i prawdzie Chrystusa, niech nie boi się być innym i iść pod
prąd, niech żyje z nadzieją na zbawienie i wieczne szczęście u Boga. Bo być
męczennikiem to najwyższe wyróżnienie dla tych, którzy szukają Boga i są gotowi
służyć Mu bezgraniczną miłością i oddaniem.
----
Najstarsze z jedenaściorga dzieci Ulricha Nischa, który sprzątał
stajnie, i Klothilde Dettenrieder, służącej w wiejskiej gospodzie. Para była tak
biedna, że ich rodziny i władze lokalne nie zgodziły się na małżeństwo;
przeforsowali sprawę narodzinami Franciszki. Dziecko zostało ochrzczone w wieku
jednego dnia. Dorosłość osiągnęła jedynie czwórka rodzeństwa Franciszki.
Fransiska spędziła wczesne dzieciństwo w Oberdorfie w Niemczech, wychowywana
przez babcię i ciotkę ze strony matki, Gertrud Dettenrieder. Kiedy w wieku
siedmiu lat wróciła do rodziców, miała tak duże trudności z przystosowaniem się,
że w końcu wróciła do Oberdorfu, aby zamieszkać z ciotką i ukończyć szkołę.
Znana jako pobożne dziecko, Franciszka wcześnie poczuła powołanie do życia
zakonnego, ale od 1894 roku pracowała jako służąca w kilku domach, aby utrzymać
rodzinę. Pierwszą komunię przyjęła 21 kwietnia 1895 r., a rok później została
bierzmowana. W 1898 roku pracowała w sklepie wielobranżowym i fabryce serów w
Sauggart w Niemczech. Pracował w piekarni, piwowarach i tawernie w Biberach w
Niemczech w 1899 r. Służący w domu nauczyciela w Rorschach w Szwajcarii w 1901
r.
W 1903 roku zaczęła cierpieć na ciężką postać róży; w szpitalu była leczona
przez Siostry Miłosierdzia Świętego Krzyża i była pod takim ich wrażeniem, że
podążając za swoim powołaniem zakonnym, wstąpiła do Sióstr 17 października 1904
roku w klasztorze Hegne w Konstancji w Niemczech, przyjmując imię Ulrika w cześć
jej ojca. Spędziła kilka pozostałych lat pracując w kuchniach kilku domów w
swoim Zakonie, zajmując się serią głębokich mistycznych doświadczeń.
2025 Thursday
Bóg posyła nam swoich przedstawicieli w osobach swoich kapłanów.
Chociaż kapłani nie są doskonali, są jednak przedstawicielami Boga. Jest to
szczególnie prawdziwe w przypadku Sakramentu Pojednania. Istotne jest, abyśmy
podchodzili do tego Sakramentu z ufnością i uczciwością. Musimy pozwolić
spowiednikowi zobaczyć grzech w naszych duszach, aby mógł wejść, oczyścić i
uzdrowić świętą mocą rozgrzeszenia.
Czy chodzisz do spowiedzi? Jeśli tak, to jak często? Czy sprzątasz swój dom
częściej niż sprzątasz swoją duszę? Pan dał ci niezmierzony dar w Sakramencie
Pojednania. Zaprasza cię, abyś przyjął ten dar z otwartym sercem. Nie bój się
tego zaproszenia; raczej biegnij do niego z gorliwym oczekiwaniem na wiele łask,
którymi nasz Pan chce cię obdarzyć. I rób to tak regularnie, jak możesz.
Panie, dlaczego boję się Twojego Miłosierdzia, tak jak jest ono udzielane przez
Sakrament Pojednania? Dlaczego boję się Twojego świętego Miłosierdzia wylanego
przez akt rozgrzeszenia? Daj mi odwagę i pokorę, abym mógł wyznać moje grzechy
jasno i całkowicie, a tym samym zostać oczyszczonym i przywróconym Twojemu
Sercu. Jezu, ufam Tobie.
----
God sends to us His representatives in the person of His priests.
Though priests are not perfect, they are God’s representatives nonetheless. This
is especially true in the Sacrament of Reconciliation. It’s essential that we
approach that Sacrament with confidence and honesty. We must allow the confessor
to see the sin in our souls so that he can enter, cleanse and heal by the sacred
power of absolution.
Do you go to confession? If so, how often? Do you clean your house more often
than you clean your soul? The Lord has given you an immeasurable gift in the
Sacrament of Reconciliation. He invites you to receive this gift with an open
heart. Do not fear this invitation; rather, run to it with eager anticipation of
the many graces our Lord wishes to bestow. And do so as regularly as you can.
Lord, why do I fear Your Mercy as it is bestowed through the Sacrament of
Reconciliation? Why do I fear Your sacred Mercy poured forth through the act of
absolution? Give me courage and humility so that I may confess my sins clearly
and completely and so be cleansed and restored to Your Heart. Jesus, I trust in
You.
----
Pod krzyżem Jezusa stały Jego Matka i siostra Jego Matki, Maria,
żona Kleofasa, i Maria Magdalena. Kiedy Jezus ujrzał swoją Matkę i ucznia,
którego miłował, rzekł do Matki: „Niewiasto, oto syn Twój”. Następnie rzekł do
ucznia: „Oto Matka Twoja”. I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie. Jana
19:25–27
Jeśli poświęciłeś czas w tym Wielkim Poście, rozważając piękny obraz Matki
Jezusa stojącej u stóp Krzyża, to masz pewien wgląd w jej macierzyńską miłość i
doświadczenie w Wielki Piątek. Była wierna do końca. Nie byłaby w żadnym innym
miejscu, jak tylko u stóp Krzyża, patrząc na ofiarną śmierć swojego boskiego
Syna dla zbawienia świata.
Ze wszystkich perspektyw, z których możemy spojrzeć na Krzyż, perspektywa
własnej Matki Jezusa jest najlepsza. Żołnierze stali tam, szydząc z naszego
Pana, być może niektórzy zdezorientowani, a może nawet odczuwając litość do
Jezusa. Uczeni w Piśmie i faryzeusze patrzyli na to z pogardą i
samouwielbieniem, podwajając swoją nienawiść i zazdrość. Większość Apostołów
uciekła, jeden z nich zdradził Jezusa, a drugi zaprzeczył, że w ogóle znał
naszego Pana. Ale własna matka Jezusa, w towarzystwie innych świętych kobiet i
ukochanego ucznia, Jana, stała tam z miłością, oferując pocieszenie Sercu
Jezusa.
Miłość dzielona między matką a Synem u stóp Krzyża była podwójna w sercu Maryi.
Jej miłość do Syna wyrażała jej niezachwianą wierność Jemu. Rozproszyła wszelki
strach. Była wyjątkowo skupiona. Była wszechogarniająca. Kiedy dzieliła się tą
miłością do swojego Syna, naprawdę Go pocieszała. To jest znaczący fakt do
rozważenia. Ponieważ Jezus był Synem Bożym, nie potrzebował ludzkiej pociechy
miłości swojej matki w tym momencie. Ale stając się człowiekiem, Jezus wybrał
przyjęcie jej miłości. W tym akcie akceptacji pozwolił, aby jej ludzka miłość
pocieszyła Jego ludzkie serce. Ta pocieszająca i stała miłość wyrażała
doskonałość ludzkiej miłości.
Drugą formą miłości dzielonej między matką a Synem u stóp Krzyża była miłość
dana przez Jezusa Jego Matce. W swej istocie ta miłość była darem zbawienia. Dla
niej łaska Jego Krzyża przekroczyła czas do momentu jej poczęcia, uwalniając ją
od grzechu pierworodnego. Miłość Jezusa na Krzyżu przemieniła ją, wstecznie, w
Niepokalane Poczęcie i umożliwiła jej poznanie Jezusa nie tylko jako jej Syna,
ale także jako jej Zbawiciela. Miłość Jezusa w tym momencie na Krzyżu wyraża się
również w Jego niezachwianym zaangażowaniu w opiekę nad nią w jej ludzkim
stanie. Dał ją Janowi, aby opiekował się nią jako swoją własną matką, a czyniąc
to, dał ją wszystkim nam, którzy stoimy u stóp Krzyża z nią jako naszą własną
duchową matką.
Jeśli chcesz zrozumieć miłość Boga, nie szukaj dalej niż ta niepokalana i
doskonała miłość dzielona między matką a Synem u stóp Krzyża. Dzisiaj,
szczególnie, jesteście zaproszeni, aby stanąć z Apostołem Janem i spojrzeć na tę
wspólną miłość matki i Syna. Jan jest tam jako zaproszenie dla was, abyście
stanęli z nimi i podzielili się tą świętą wymianą miłości.
Kiedy jesteście świadkami tej miłości, pomyślcie o swoim życiu i o tym, co by
było potrzebne, abyście mogli uczestniczyć w takiej miłości. Rozważcie odwagę i
siłę, których potrzebujecie. Zdolność do wybaczenia wszystkim, którzy was
skrzywdzili. Wolność od wszelkiej goryczy. Niezachwiane zaangażowanie. Doskonałe
uczucie. Te i wiele innych cech, które były obecne w sercach matki i Syna na
Krzyżu, to cechy, którymi Bóg chce was obdarzyć. Chce, abyście wnieśli je do
każdej relacji w swoim życiu. Chce, aby doskonałość tej miłości przyszła na was
i abyście zawsze wyrażali tę miłość.
Zastanówcie się dzisiaj, w ten Wielki Piątek, nad tą najświętszą sceną miłości
tej matki i tego Syna. Kiedy to robicie, spróbujcie zbadać swoje własne życie.
Kiedy patrzycie na wiele cnót tej matki i Syna, pozwólcie, aby to spojrzenie
ukazało wam sposoby, w jakie musicie wzrastać w cnocie. Matka Boża jest teraz
twoją matką, a Syn Boży jest teraz twoim Zbawicielem. Mów do nich, słuchaj ich,
kochaj ich i pozwól miłości płynącej z ich serc przeniknąć twoje, abyś mógł
otrzymać ich miłość i podzielić się nią z innymi.
Mój umierający Panie, dobrowolnie przyjąłeś ludzką śmierć dla zbawienia świata.
Był to największy akt miłości, jaki kiedykolwiek znano. Kiedy wisiałeś na Krzyżu
w agonii, Twoja własna droga matka, Niepokalane Poczęcie, stała przy Tobie,
przyjmując Twoją miłość w całej jej pełni i ofiarowując swoją miłość, aby
pocieszyć Twoją cierpiącą duszę. Proszę, wciągnij mnie w tę miłość i pomóż mi
nie tylko ją przyjąć, ale także ofiarować ją wszystkim potrzebującym. Jezu, ufam
Tobie.