CALENDAR   HOME  02_MUSIC   03_PAINTINGS   04_POLITICS   05_BOOKS   06_MOVIES   07_SAINTS   08_SOFTWARE   09_PRZYJACIELE 10_OBJAWIENIA  11_DICTIONARY 12_PHOTOGRAPHY 13_ACCOUNTING  

01_January   02_February   03_March   04_April   05_May   06_June   07_July   08_August   09_September   10_October   11_November   12_December   13_Opłaty    05_May  Back   Next

Spelling School

 


2023 Friday

Teraz znowu zrozumiałem coś pięknego. Mianowicie to, że jeżeli człowiek się zmienia pod wpływem swojej moralności albo w lepszego człowieka, albo w gorszego, to jest to albo Łaską Bożą, albo Bożą karą. Innymi słowy, to czy człowiek jest dobry, czy też jest zepsuty do szpiku kości zależy od Boga, a nie od człowieka. Zależy to tak samo, jak ludzka sprawność fizyczna, lub jego intelekt, czy też pamięć. Zrozumiałem, że jeżeli jestem dobrym człowiekiem, to za to powinienem dziękować Bogu, a nie sobie przypisywać jakiekolwiek zasługi. Oczywiście, jeżeli człowiek nie chce być dobry, a pomimo wszystko wydaje się, że jest dobry, to też tak może być, że straci łaskę dobroci i w końcu stanie się złym człowiekiem. Tak samo jak zły człowiek, który pragnie się poprawić, może otrzymać Łaskę Bożą i stać się dobrym człowiekiem. Wszystko zależy przecież od samego Boga.

----

Teraz sobie myślę, że nie miałoby to żadnego znaczenia, jeżeli byłbym najbardziej moralnym człowiekiem świata, albo najbardziej utalentowanym, albo najinteligentniejszym, albo, albo, jeżeli wolności bym nie miał. Bo choćbym posiadam największe skarby wewnętrzne lub zewnętrzne, a jednał siedział zamknięty w celi, to i tak światu w żaden sposób przysłużyć bym się nie mógł. Owszem, posiadając te skarby lepiej znosiłbym uwięzienie, mógłbym ciągle rozmawiać sobie z Bogiem. A życie chociaż samotne, to przecież miałbym bardzo bogate. Być może, po zastanowieniu, ma to jednak jakieś znaczenie. Być może droga do Królestwa Niebieskiego, właśnie prowadzi poprzez cele więzienną i tortury? Czy to możliwe, że to jest najkrótsza droga do Nieba? Być może tak właśnie jest.

----

Zrozumiałem też, że jeżeli pragnę iść do Nieba, to moje pragnienie powinno być pragnieniem Chwały Bożej, a nie moim pragnieniem wiecznego szczęścia dla samego siebie. Jeżeli pragnę szczęścia dla siebie, to prędzej je znajdę na ziemi, niż w Niebie. A w takim razie powinienem wyzbyć się wszelkich własnych pragnień, i raczej myśleć tylko o tym czego Bóg pragnie bym robił, a nie tego co ja pragnę. Dopiero w ten sposób, będę gotowy, by wejść do Królestwa Niebieskiego. Rzeczywiście jest to trudne i nowe, ale też rozumiem, że tylko w ten sposób będę mógł upodobnić się do Boga najbardziej. Boże kochany, czym bardziej się do Ciebie przybliżam, tym bardziej jestem świadomy tego, jak bardzo ciągle daleko jestem od Ciebie. Tak bardzo się kocham i dziękuję Ci za wszystko.

----

Ciekawe jak to się dzieje, że człowiek żyje w tak wielkiej iluzji posiadania jakiejkolwiek władzy? No właśnie, tak się to dzieje, bo przecież Bóg pozwala nam na tak wiele. Właściwie to pozwala nam prawie na wszystko. Nikt nie wie, kiedy Bóg powie stop, jeżeli Bogu coś się przestanie już podobać. To tylko wie sam Bóg. Owszem, miłe to jest myśleć, że się ma władzę nad sobą i światem, ale tak naprawdę, to ludzka władza jest bardzo ograniczona i wszystko i tak w końcu zależy od samego Boga. Tak było, tak jest i tak zawsze będzie.

----

Kiedyś żyłem na wolności, ale nie obcowałem z Bogiem bardzo często. Dzisiaj żyję w więzieniu, ale z Bogiem rozmawiam każdego dnia. No i które życie jest lepsze? Właściwie to dopiero dzisiaj dochodzę do wniosku, czyli zrozumienia, że obecne życie jest lepsze od przeszłego. No tak, ale żeby to zrozumieć, to chyba trzeba przeżyć przynajmniej pół wieku na tej ziemi. Inni ludzie pojmują to wcześniej, a jeszcze inni trochę później, a niektórzy nigdy tego nie pojmą. Wszystko jest przecież Bożą Łaską.

----

Są ludzie co wzrastają i są ludzie co wzrastali, ale się zatrzymali w rozwoju i też są ludzie, którzy ulegają degradacji. Każdy człowiek ulegnie fizycznej degradacji. Jest to nieuniknione, i jest to tylko kwestią czasu. Jeżeli chodzi o intelekt, to zwykle ludzie zatrzymują się w rozwoju, gdy osiągną dla samych siebie satysfakcjonujący poziom. Ale i tu, są nieszczęśnicy, których to dotyka degradacja jeszcze przed śmiercią. Ich intelekt słabnie, aż w końcu stają się niezdolni do samodzielnego życia. No tak, jest jeszcze talent, albo umiejętności. Są ludzie, co rozwijają swój talent, albo artystyczny, albo rzemieślniczy, albo organizacyjny, albo literacki i on też, podlega degradacji, chociaż przecież nie u każdego. No, a na samym końcu jest moralność, czyli kultura człowieka, albo jego wiara w to, co jest dla ludzkości dobre, czy też wiara w samego Boga. Jeżeli chodzi o ten aspekt człowieczeństwa, to chyba można uznać, że moralność człowieka rozwija się do ostatniego dnia jego życia. Zwykle tak jest, że dobry człowiek doskonali się do końca swojego żywota. Zły człowiek, staje się coraz bardziej zły, a cała reszta wcale nie dba o to, żeby być albo dobrym, albo złym, tylko szuka przyjemnego i wygodnego życia. Ale skoro fizycznie człowiek ulegnie degradacji, tak samo jak i intelektualnie słabnie, no i jego zdolności artystyczne, też  w końcu na pewno przeminą jeszcze za życia, tak więc pozostaje chyba nasz charakter, nad którym możemy pracować do samego końca i ciągle się doskonalić. No tak, możemy próbować się doskonalić, ale to czy ulegniemy poprawie, czy też nie, to przecież i tak zależy od Łaski Bożej. Tak więc mądremu człowiekowi nic nie pozostaje innego, jak tylko troska, o dobrą relację z Bogiem. Kto to zrozumie i przyjmie do serca, ten przyjmie największy skarb jaki może sobie zdobyć za życia. On właśnie doprowadzi człowieka do Królestwa Niebieskiego. Dziękuję Ci Boże za wszystko. Za każdą radę i każdą mądrość, którą otrzymuję od Ciebie. Bardzo Cię kocham. Jestem taki szczęśliwy.

----

Teraz sobie uzmysłowiłem, że tak naprawdę, to dopiero XX wiek, jest wiekiem elektryczności. Tak to prawda, do dzisiaj posiadam radio na korbkę. Miałem nawet gramofon na korbkę. No i samochody kiedyś też były na korbkę. Ale odkąd rozpowszechniła się telewizja i komputery, to niestety, już nic elektryczności zastąpić nie mogło. Ale przecież taksówkarze też mieli telewizory w swoich samochodach, a laptopy działają przecież na baterie bardzo dobrze. Właściwie to mając baterie, można obyć się bez prądu zmiennego. No przecież najnowsze nowinki jakie spotkałem, to generatory prądu zmiennego, również na baterie, a dzisiaj, to przecież poczynając od samochodów, a kończąc na rowerach, wszystko jest przecież zasilane baterią. Jednym słowem dochodzę w końcu do wniosku, że wcale człowiekowi nie potrzeba dostępu do prądu zmiennego, jeżeli tylko będzie miał swój prądotwórczy bank. Nic dziwnego, że Polacy inwestują w małe elektrownie jądrowe. Takie banki prądotwórcze to przecież wolność i niezależność. Ciekawe, że ludzie tak bardzo stali się całkowicie zależni od prądu, czyli różnicy potencjału. Ciekawe jest to, że z roku na rok, tracę zainteresowanie telewizją, filmem, wiadomościami i programami rozrywkowymi. Wszystko od czego się uzależniłem, to mój laptop. Kiedyś były to książki, a dzisiaj to laptop, no i oczywiście mój kochany ipad. Czy uda mi się zachować te gadgety do końca życia, czy je też któregoś dnia stracę jak wszystko inne? To jest pytanie, na które tylko przyszłość potrafi odpowiedzieć. Nikt przecież nie zna tak dobrze przyszłości, jak sam Bóg. Może jest to mój ostatni okres korzystania z tych dobrodziejstw. Tak samo, jak skończyła się przyjemność grania na pianinie. Taka wielka szkoda, bo było to przecież takie przyjemne. Dobrze, że się mówi, że w Niebie dusze ciągle Bogu śpiewają i Go wychwalają. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze w przyszłości powrócę do muzyki. No tak, gdybym miał szansę żyć jeszcze raz, to przecież zamiast sztuk wschodnich walk, wybrałbym naukę gry na instrumentach muzycznych. Czyżbym w swojej młodości wybrał źle? Przecież niczego nie żałuję, a na muzykę będę miał jeszcze czas, jeżeli nie w tym życiu, to przecież w przyszłym. Ciekawe, w przyszłym życiu, tak sobie myślę, że wcale nie będę podobny do obecnego siebie. Będę zupełnie innym człowiekiem. Zaniecham sportu, rozpusty, a być może nawet chęci założenia rodziny. Zresztą przecież w Niebie nie ma żadnych małżeństw, to raczej na pewno tego zaniecham. Pewnie w Królestwie Niebieskim i swojej wieczności poświęcę się, by wielbić Boga, poprzez muzykę, a gdyby Bóg obdarzył mnie łaską pięknego głosu, to chętnie też i bym Bogu śpiewał. Tak chciałbym być muzykiem, śpiewakiem, ale przecież to wszystko i tak może się zmienić, marzenia i pragnienia jak wszystko, z czasem przecież przemijają.

----

A teraz się zastanawiam, które dusze w Królestwie Niebieskim mają lepiej, te, co są świadome tego, jak bardzo jest straszne piekło, czy też te, które tego nie są świadome. Być może w Polsce dlatego byłem taki szczęśliwy, bo nie znałem zła. Nie wiedziałem, czym jest zło, a nawet tego nie wiedziałem, że zło istnieje naprawdę. Myślałem tylko, że zło jest albo w książkach, czy też wymyślonych filmach, albo w piekle. Czyli zło dla mnie było tak czymś abstrakcyjnym i odległym, że aż wręcz trudnym do wyobrażenia. Dopiero w Anglii poznałem zło w całej jego okazałości. Tak zło jest obrzydliwie okropne. A to co jest ciekawe, to myślę, że i tak jeszcze całej okrutności zła nie poznałem. Wiem, że potrafi być jeszcze gorsze od tego zła, które ma dostęp do mojego życia. Chyba jednak lepiej mają ludzie, którzy nigdy zła nie poznali. Chociaż z drugiej strony, gdy Jezus otrze wszelką łzę, to przecież człowiek szybko zapomni o całym cierpieniu spowodowanym przez zło tego świata. Zresztą, skoro nawet Jezus Chrystus, pełniąc wolę Swojego Ojca w Niebie, też musiał przejść przez drogę krzyżową, to chyba jednak jest lepiej, gdy człowiek nawet ten, żyjący w Niebie, który nigdy zła nie doznał, jednak żeby miał okazję poznania, czym tak naprawdę zło jest. Innymi słowy, teraz rozumiem, że Bogu powinienem dziękować, że jednak przed śmiercią udało mi się poznać czym jest zło. Nawet jeżeli było ono bardzo okropne i sprawiło mi wiele cierpienia, to jednak teraz rozumiem, że poznanie zła, było, jest i będzie dla mnie bardzo wartościowe.

----

Teraz zrozumiałem, kto będzie miał najgorsze życie po śmierci. Po śmierci, najgorsze życie będą mieli ludzie, którzy piastowali wysokie stanowiska ziemskie, wyznawali wiarę w Jezusa Chrystusa, a jednak tacy, co na życie wieczne w Królestwie Niebieskim sobie jednak nie zasłużyli. Czyli ludzie, którzy innymi słowy, będą zdetronizowani. Człowiek, który miał piekło na ziemi, to nawet, jeżeli po śmierci nadal będzie miał piekło, to przecież, ani się tak bardzo nie zdziwi, ani też, z tego powodu, że żyje w piekle nie będzie tak mocno cierpiał, bo przecież zdążył się już do tego przyzwyczaić żyjąc w ziemskim piekle. Natomiast ludzie, którym się w życiu powodziło i ludzie co mieli nadzieję na życie wieczne w Niebie, gdy dostaną się do piekła, to tacy, najbardziej będą cierpieć, bo będą świadomi tego, że mieli wielką szansę na Raj w Niebie i tą szansę zmarnowali. Wszyscy inni, co w Boga nie wierzą, to tam pójdą dokąd ich Bóg wyśle, i przecież narzekać nie będą. Tak jak nowonarodzone dzieci, każdy zaakceptuje to, co od Boga otrzyma. Nic dziwnego, że Jezus nauczał, że najgorzej będą mieli ludzie co poznali Boga, a jednak zdecydowali się od Boga odejść, albo Go inaczej zdradzić. Ci właśnie najbardziej ze wszystkich, będą rozumieli, jak wielki błąd popełnili.

----

Właśnie zrozumiałem dlaczego dobrzy ludzie są prześladowani przez ten świat. Są prześladowani, bo nie chcą poddać się grzechowi. Właśnie dlatego są prześladowani, bo są dobrzy, a to strasznie drażni i boli diabła, który pragnie wszystkie dusze ludzkie zaciągnąć do piekła. Często nawet tak jest, że źli ludzie są nagradzani za czynione zło, a dobrzy przeżywają katusze, za czynione dobro, a nawet ponoszą śmierć, tak jak i Jezus poniósł śmierć za nasze grzechy. Dobro owszem, zawsze wygrywa, ale nie koniecznie na tym świecie. Dobro zwycięża, ale dopiero w dniu swojej śmierci. A zanim ta śmierć nastąpi, to bardzo często, dobro musi dużo się nacierpieć, a nawet przelać swoją krew. Diabeł pragnie zniewolić każdego człowieka, ale dobrego człowieka diabeł nie może zniewolić, tak więc, diabeł wylewa całą swoją złość i nienawiść właśnie na dobrych i służących Bogu i Maryi ludzi.


2024 Sunday

Przeanalizujmy moją sytuację. Jestem w więzieniu z dożywotnim wyrokiem. Czasami będę mógł wyjść na przepustkę, ale nie muszę się martwić o nic. Czekam na śmierć z cierpliwością, niczego mi nie brakuje.

Taka może być myśl przewodnia osoby skazanej na dożywotnie więzienie. Jest to sytuacja skrajna, w której jednostka została pozbawiona wolności na całe życie. Pomimo tego, że perspektywa wyjścia na przepustkę może przynieść odrobinę ulgi, całość sytuacji pozostaje niezmiennie trudna i beznadziejna.

Czekanie na śmierć w celi więziennej, bez szans na uwolnienie, musi być strasznie trudne psychicznie. Brak wolności, kontroli nad własnym życiem i brak perspektywy na zmianę na lepsze, może być bardzo przytłaczające. Każdy dzień, który spędza się za kratami, może wydawać się wiecznością.

Jednakże, niektórzy skazani potrafią znaleźć pewną równowagę i spokój w takiej sytuacji. Być może po prostu zaakceptowali swoje przeznaczenie i postanowili spędzić resztę życia w pokorze, zgodnie z wyrokiem sądu. Być może znaleźli w sobie siłę, by radzić sobie z trudnymi emocjami, jakie niesie ze sobą życie w więzieniu.

Czy takie podejście jest zdrowe? Czy można faktycznie żyć w zgodzie z tak bardzo ograniczonym życiem? Cóż, każdy człowiek reaguje inaczej na trudne sytuacje. Dla jednych jest to możliwe, dla innych nie.

Warto jednak pamiętać, że niezależnie od przyczyn czy skutków, każdy człowiek zasługuje na szacunek i godne traktowanie. Nawet osoby skazane na dożywotnie więzienie. Może warto zastanowić się, jakie warunki sprawią, że będą oni mogli odnaleźć trochę spokoju i godziwie spełniać karę, jaka im została wymierzona.

Podsumowując, przeanalizujmy sytuację skazanej osoby, która spędza resztę życia w więzieniu. Czy warto osądzania ją za jej decyzje czy postępowanie? Czy można zrozumieć i wziąć pod uwagę wszystkie aspekty tej trudnej sytuacji? Warto zadbać o to, by nawet takie osoby miały godne warunki bytowania i szansę na znalezienie spokoju w trudnych czasach. Może wtedy uda się uniknąć sytuacji, w której ktoś czeka na śmierć z cierpliwością, bo nie ma innego wyjścia.

----

Jezus powiedział do swoich uczniów: „Kiedy przyjdzie Pocieszyciel, którego wam poślę od Ojca, Duch Prawdy, który od Ojca pochodzi, on będzie świadczył o Mnie. I wy także świadczycie, bo jesteście ze mną od początku”. Jana 15:26–27

Jezus informuje swoich uczniów, że „Duch Prawdy” przyjdzie i że zarówno Duch, jak i uczniowie „będą świadczyć” o Nim. Kiedy Jezus po raz pierwszy wypowiedział te słowa do swoich uczniów, nie zrozumieliby, co miał na myśli. Ponieważ te słowa mają charakter proroczy, są to słowa wypowiedziane, które miały się spełnić, a gdy się spełnią, zostaną zrozumiane. Co zatem Jezus ma na myśli?

Kiedy patrzymy na Dzieje Apostolskie i czytamy o pierwotnym Kościele, staje się jasne, że po wniebowstąpieniu Jezusa miało miejsce coś niesamowicie przemieniającego. Do tego czasu uczniowie i inni naśladowcy Jezusa wierzyli, ale też się bali. Komunikowali się z innymi, którzy wierzyli, ale robili to w tajemnicy i ze strachem. Ale gdy tylko nastała Pięćdziesiątnica i zstąpił na nich Duch Święty, Orędownik, Duch Prawdy, Bóg zaczął posługiwać się Apostołami, aby z mocą i bez lęku głosili Ewangelię z wielkim skutkiem dla wielu. To właśnie doświadczenie uczniów naszego Pana, napełnienia Duchem Świętym, o którym mówił Jezus.

Po śmierci Jezusa, a może jeszcze bardziej po wstąpieniu Jezusa do nieba, jest prawdopodobne, że niektórzy z Jego uczniów natychmiast doszli do wniosku, że nowy ruch zapoczątkowany przez Jezusa dobiegł końca. Nigdy nie przyszliby do głowy, że to, co Jezus zaczął, było dopiero początkiem. Nigdy nie mogli sobie wyobrazić, że wkrótce będą mieli udział w początkach Kościoła, będą głosić Ewangelię z odwagą i mocą, będą świadkami nawrócenia niezliczonych istnień ludzkich, będą świadkami ciągłego odpuszczania grzechów i ostatecznie oddają swoje życie naśladując naszego Pana. Uczniowie ci nie mieli pojęcia, co ich czeka wraz z przyjściem Orędownika, Ducha Prawdy. To, co ich czekało, to udział w zdolności „świadczenia” o Jezusie mocą Ducha Świętego. Wkrótce zdali sobie sprawę, że Jezus był w rzeczywistości bardziej żywy niż kiedykolwiek i że teraz wyrusza, aby nawracać dusze mocą Ducha Świętego i za pośrednictwem wszystkich swoich nowych uczniów.

To samo dotyczy naszego dzisiejszego życia. Zbyt często zdarza się, że chrześcijanie po prostu wierzą w Jezusa osobiście, a potem całym sercem nie dają o Nim świadectwa dzięki przemieniającej mocy Ducha Świętego. Zbyt często zdarza się, że naśladowcy Chrystusa zachowują się bardziej jak uczniowie przed przyjściem Ducha Świętego. Zbyt często chrześcijanie zachowują Ewangelię dla siebie, bojąc się dawać świadectwo mocą Ducha Świętego.

Zastanówcie się dzisiaj nad tymi proroczymi słowami Jezusa. Chociaż te słowa były początkowo skierowane do Dwunastu, Jezus mówi je także do ciebie dzisiaj. On chce, abyś i ty był Jego świadkiem, dając świadectwo innym, aby uwierzyli. Zastanów się, jak dobrze wypełniłeś to prorocze powołanie. Tam, gdzie ci brakuje, módl się o wylanie Ducha Świętego w twoim życiu, aby Bóg mógł przez ciebie dotrzeć do wielu serc.

Najchwalebniejszy Jezu, obiecałeś zesłać na swoich uczniów, a także na mnie Ducha Świętego, Orędownika i Ducha Prawdy. Duchu Święty, witam Cię w moim życiu i oddaję się Tobie bez reszty, abyś mógł dawać świadectwo Prawdzie. Proszę, użyj mnie, mój Boże, i dotknij przeze mnie wiele istnień ludzkich. Jezu ufam Tobie.


2025 Monday

Czy wiesz, że nasz Pan wybiera pewne osoby do konkretnej misji cierpienia? Wybiera pewne osoby, których jest niewielu, aby w pełni przypominały Jego niewinne cierpienie tutaj na Ziemi. Te święte dusze cierpią na wiele i różnorodnych sposobów. Są kontynuacją niewinnego cierpienia samego Jezusa. Mają bardzo konkretną misję na Ziemi i jest to misja wymagająca największej wyobrażalnej ofiary. Dobrą nowiną dla tych wybranych jest to, że korona chwały, która czeka na nich w Niebie, sprawia, że ​​każdy akt cierpienia tutaj na Ziemi jest tego wart. Poprzez swoje cierpienie, całkowicie przyjęte z radością i ofiarowane Ojcu przez Syna, uzupełniają to, czego „brakuje cierpieniom Chrystusa”, jak wyjaśnia nam św. Paweł (Kolosan 1:24). Chociaż to wyjątkowe powołanie jest dane tylko nielicznym w głęboki sposób, wszyscy jesteśmy wezwani do dzielenia się cierpieniami Chrystusa, aby również dzielić się Jego uwielbieniem.

Co robisz ze swoimi codziennymi cierpieniami? Czy je „ofiarujesz”? To zaproszenie od Jezusa, aby zjednoczyć nasze cierpienia z Jego cierpieniami, jest prawdziwym powołaniem, które ma większy potencjał łaski niż cokolwiek innego. To czyni nas najbardziej podobnymi do Niego. To największa ofiara, jaką możemy złożyć i najpotężniejsza modlitwa, jaką możemy się modlić. Pomyśl o cierpieniach, które napotykasz w swoim życiu. Bez względu na to, jakie one są, nie uciekaj od nich. Spróbuj je przyjąć i ofiarować je, radośnie, naszemu Panu.

Ojcze Niebieski, oddaję Ci, tego dnia, wszystkie moje radości, prace i cierpienia. Szczególnie ofiarowuję Ci cierpienia, które znoszę. Ofiarowuję Ci wszystkie małe i wielkie sposoby, w jakie doświadczam cierpienia, trudności i bólu w moim życiu. Niech staną się one ofiarą miłości, złożoną w jedności z jedną i doskonałą ofiarą Jezusa, Twojego Syna. Przekształć tę ofiarę i uczyń ją źródłem łaski na tym świecie. Jezu, ufam Tobie.

----

Do you know that our Lord chooses certain people for a specific mission of suffering? He picks certain people, who are few in number, to more fully resemble His innocent suffering here on Earth. These holy souls suffer in many and varied ways. They are the continuation of the innocent suffering of Jesus Himself. They have a very specific mission on Earth and it is a mission requiring the greatest sacrifice imaginable. The good news, for these chosen few, is that the crown of glory that awaits them in Heaven makes every act of suffering here on Earth worth it. Through their suffering, completely embraced in joy, and offered to the Father through the Son, they make up that which is “lacking in the sufferings of Christ” as St. Paul explains to us (Colossians 1:24). Though this unique vocation is only given to a few in a profound way, we are all called to share in Christ’s sufferings so as to also share in His glorification.

What do you do with your daily sufferings? Do you “offer it up?” This invitation from Jesus, to unite our sufferings with His, is a true calling that has more potential for grace than anything else. It’s what makes us most like Him. It is the greatest sacrifice we can offer and the most powerful prayer we can pray. Think about the sufferings you encounter in your life. No matter what they are, do not run from them. Try to embrace them and offer them up, joyfully, to our Lord.

Heavenly Father, I give to You, this day, all my joys, works and sufferings. I especially offer You the sufferings I endure. I offer You all the small and great ways in which I experience suffering, hardship and pain in my life. May these become a sacrifice of love, offered in union with the one and perfect sacrifice of Jesus, Your Son. Transform this offering and make it a source of grace in this world. Jesus, I trust in You.

----

Więc powiedzieli do Jezusa: „Panie, dawaj nam zawsze tego chleba”. Jezus im odpowiedział: „Ja jestem chlebem życia. Kto do mnie przychodzi, nie będzie łaknął, a kto we mnie wierzy, nigdy nie będzie pragnął”. Jana 6:34–35

Wyobraź sobie, że nigdy nie będziesz głodny ani nigdy nie będziesz pragnął. Na poziomie naturalnym byłaby to interesująca rzeczywistość. Oczywiście, gdybyś nigdy nie miał fizycznego głodu ani pragnienia, to możesz nigdy nie cieszyć się rozkoszą dobrego jedzenia i picia. Więc dlaczego ktoś miałby chcieć stracić takie rozkosze?

Oczywiście, Jezus nie mówił o naturalnym jedzeniu i piciu, mówił o nadprzyrodzonym głodzie i pragnieniu. I nie mówił, że duchowe jedzenie i napój, które przyszedł nam dać, wyeliminują naszą zdolność do cieszenia się duchowym spełnieniem. Wręcz przeciwnie, Jezus mówił, że duchowe jedzenie i napój, które miał nam zapewnić, doprowadzą do niekończącego się spełnienia i satysfakcji.

Rozdział 6 Ewangelii Jana będzie nadal czytany przez cały ten tydzień, Trzeci Tydzień Wielkanocy. Ten rozdział przedstawia nam to, co tradycyjnie nazywa się „Kazaniem o Chlebie Życia”. To głębokie, mistyczne i głębokie nauczanie Jana o Najświętszej Eucharystii.

Po pierwsze, warto spojrzeć na tę Ewangelię w jej kontekście. Przypomnij sobie, że poprzedniego dnia Jezus dokonał cudu rozmnożenia chlebów i ryb, a tłum ludzi, którzy zostali przez Niego nakarmieni, teraz szukał więcej jedzenia. Jezus wykorzystuje ich pragnienie większej ilości jedzenia, aby zacząć uczyć ich o Najświętszej Eucharystii i chce zrobić to samo dla ciebie.

Postaw się w tej scenie. Czego najbardziej pragniesz i pragniesz? Być może masz mnóstwo fizycznego jedzenia, ale może nie. Jeśli masz, czego jeszcze pragniesz? Czego pragniesz? Kiedy zidentyfikujesz swoje najgłębsze pragnienia w tej chwili, wykorzystaj te pragnienia, aby pozwolić naszemu Panu uczyć cię o Chlebie Życia. Może warto powiedzieć naszemu Panu: „Oto moje obecne pragnienia w życiu…” A potem pozwól sobie usłyszeć, jak Jezus mówi do ciebie: „Chcę ci dać o wiele więcej. Jestem tym, za czym naprawdę tęsknisz. Jeśli przyjdziesz do Mnie, spełnią się wszystkie twoje pragnienia i jeszcze więcej”. To jest w zasadzie rozmowa, jaką Jezus odbył z tym tłumem w rozdziale 6 Ewangelii Jana.

Czy wierzysz, że Najświętsza Eucharystia jest w stanie zaspokoić cię na najgłębszym poziomie? Zbyt często podchodzimy do tego sakramentu w leniwy i rozproszony sposób. W rezultacie często nie udaje nam się prawdziwie przyjąć naszego Pana na poziomie, który zapewnia tę najgłębszą rozkosz i satysfakcję.

Zastanów się dzisiaj i przez cały ten tydzień nad swoim podejściem do Komunii Świętej. Eucharystia to sam Chrystus. To dar, który ma potencjał nie tylko podtrzymywania nas na każdym kroku, ale także przyciągania nas do największych niebiańskich rozkoszy. Uwierz słowom Jezusa w tym świętym rozdziale Ewangelii Jana. Bo jeśli pogłębisz swoją wiarę we wszystko, co powiedział Jezus, zaczniesz zdawać sobie sprawę, że wszystko, czego pragniesz w życiu, zacznie być spełniane przez ten cenny dar w sposób przekraczający twoją wyobraźnię.

Mój Eucharystyczny Panie, Ty jesteś Chlebem Życia. Jesteś wszystkim, czego pragnę w życiu. Daj mi łaskę zrozumienia, drogi Panie, abym mógł uwierzyć we wszystko, co objawiłeś o Najświętszej Eucharystii. Wierzę, mój Boże. Pomóż mojej niewierze. Jezu, ufam Tobie.