CALENDAR   HOME  02_MUSIC   03_PAINTINGS   04_POLITICS   05_BOOKS   06_MOVIES   07_SAINTS   08_SOFTWARE   09_PRZYJACIELE 10_OBJAWIENIA  11_DICTIONARY 12_PHOTOGRAPHY 13_ACCOUNTING  

01_January   02_February   03_March   04_April   05_May   06_June   07_July   08_August   09_September   10_October   11_November   12_December   13_Opłaty    31_Jan  Back   Next

Spelling School

 


0000  

 

"O czym jest 'Wojna i Pokój' Leo Tolstoja?"

"Wojna i Pokój" to epicka powieść autorstwa rosyjskiego pisarza Leona Tołstoja, która została opublikowana w latach 1865-1869. Jest jednym z najbardziej znanych dzieł literackich i jednocześnie jednym z największych arcydzieł literatury światowej. Ta monumentalna książka opisuje czasy wojen napoleońskich oraz życie arystokracji rosyjskiej, koncentrując się na losach kilku bohaterów przez okres dwudziestu lat.

Chociaż głównym tematem "Wojny i Pokoju" jest konfrontacja między Rosją a Francją podczas wojen napoleońskich, autor skupia się także na portretach życia codziennego oraz moralno-etycznych dylematach swoich bohaterów. Tołstoj kreśli szeroką panoramę społeczeństwa rosyjskiego, opisując zarówno dworską elitę, jak i prostych chłopów.

Głównymi bohaterami powieści są Pierre Bezuchow, Andrej Bolkonski i Natasha Rostova. Pierre jest niezamożnym arystokratą, który na początku powieści dziedziczy ogromne bogactwo. Jego transformacja mentalna i duchowa jest jednym z ważniejszych wątków powieści. Andrej, z kolei, jest ambitnym młodym oficerem, którego losy obfitują w tragedie i przemiany, a jego droga prowadzi go od chwały wojennej do doświadczeń filozoficznych. Natasha jest młodą i piękną kobietą, która staje przed wyborem między dwoma mężczyznami.

Tolstoj poprzez swoich bohaterów analizuje różne aspekty ludzkiego doświadczenia, takie jak miłość, wojna, polityka, moralność, religia oraz kondycja społeczna. Powieść eksploruje pytania dotyczące sensu życia i wartości, przedstawiając czytelnikowi różne idee filozoficzne.

Jednym z wyjątkowych elementów "Wojny i Pokoju" jest sposób, w jaki Tołstoj przedstawia wojnę. Autor kontrastuje romantyczne wyobrażenie wojny z brutalną i bezosobową rzeczywistością. Opisuje bitwy, ucisk i śmierć, ukazując w pełni destrukcyjną naturę konfliktu zbrojnego. Przekonuje, że wojnę można zrozumieć tylko poprzez analizę ogromnej ilości indywidualnych doświadczeń, a nie przez postać wielkich przywódców politycznych.

"Wojna i Pokój" jest również rozważaniem nad historią i jej wpływem na życie jednostki. Tolstoj wskazuje na brak kontroli jednostki nad biegem zdarzeń historycznych, twierdząc, że przyczyny i skutki wielkich wydarzeń są zbyt złożone, aby powierzyć je przypadkowi i jednostce. Odrzuca koncepcję "wielkich mężów historii" i podkreśla rolę szerokich mas społeczeństwa w tworzeniu historii.

"Wojna i Pokój" to nie tylko lektura literacka, ale także prawdziwe studium psychologiczne, społeczne i filozoficzne. W swojej epickiej formie, Tołstoj przedstawia pełen obraz rosyjskiego społeczeństwa zarówno podczas wojny, jak i pokoju, rzucając światło na egzystencjalne pytania i dilematy, z którymi człowiek musi się zmierzać. Dzięki temu powieść ta zyskała status jednego z wielkich arcydzieł literatury światowej.
 
     
     
     
     

2023 Tuesday

Szczęśliwy jest człowiek, który zaufał Bogu. Myślę sobie teraz, jak mało ludzi na świecie ufa Panu Bogu. W swoim życiu spotkałem takich tylko kilkoro. Cała reszta świata, albo ufa sobie, albo swoim znajomym, albo innemu człowiekowi, ale nie powierzają swojego życia Bogu. Jakie to smutne.

----

Dlaczego ludzie nie pragną naśladować tych, co zawierzyli swoje życie Bogu? Być może dlatego, bo tacy ludzie nie okazują swojej radości, tak jak robią to sportowcy, sławni ludzie, czy bogacze. Tacy ludzie radują się skromnie. W cichości swojego serca, a nie ostentacyjnie. Ich radość po prostu jest niedostrzegalna. Nic więc dziwnego, że jak ludzie tej radości nie dostrzegają, to i naśladować nie chcą. Ale dlaczego mieliby naśladować kogokolwiek. Czy Bóg nie mówi do każdego z nas indywidualnie. To znaczy, czy Bóg nie mówi do nas wszystkich od dwóch tysięcy lat? Dlaczego człowiek, musi zobaczyć, czy też dotknąć, by podążać za Jezusem? Tego nie wiem. Ja na szczęście jestem inny. Dziękuję Ci Boże, że jestem inny. Dziękuję Ci Boże za wszystko co dla mnie robisz. Tak bardzo Cię kocham.

----

Czy to nie jest ciekawe, że obcy ludzie kochają często bardziej niż ziomki? Jak jest to możliwe? Być może tak samo się dzieje, gdy przybrani rodzice kochają bardziej od naturalnych. Oczywiście, jest to patologia, wielka patologia, ale cóż można na to poradzić. Tak się niestety często dzieje. Jaka to wielka szkoda, że tak dużo ludzi nie zna historii. Gdyby ją znali i byli mądrzy, toby błędów nie popełniali. Toby pozwolili mądrzejszym od siebie rządzić, by był pokój, a nie wojna. Ale cóż, każdy garnie się do władzy, czy ma do tego predyspozycje, czy też nie, a cel jest tylko jeden, własne wygody. Na to wszystko musi patrzeć Bóg. To prawda Bóg jest bardzo cierpliwy. Czyta wszystko w sercach ludzkich i tylko się przygląda, oczywiście zawsze pomaga potrzebującym. Nie znam przypadku, żeby Bóg nie pomógł potrzebującemu, cierpiącemu, czy też płaczącemu. Bóg pomaga, ale tym kto zasługuje na pomoc Bożą. Nic więc dziwnego, że tak wielu ludzi tej pomocy po prostu nie otrzymuje. Zresztą, lepiej niech przestanę pisać, bo przecież nie chcę być sędzią drugiego człowieka.

----

Jakie to smutne, że ludzie najpierw ze sobą wojują, a potem, nawet ci co wygrają i tak płaczą, bo nie potrafią sobie w życiu poradzić. Jakie to poniżające, jak wygrani przychodzą do przegranych i proszą ich o pomoc. Dokładnie podobnie było przecież z Józefem. Bracia sprzedali Józefa, a potem prosili go o jedzenie, by z głodu nie umrzeć. Taki wstyd, taka głupota. A ludzie i tak, niczego z historii się nie uczą. Być może dlatego, bo historii nie znają. Czy człowiek powinien wstydzić się z powodu zachowania swoich ziomków? To prawda, wstydzić się może tylko ten, kto jest za nich odpowiedzialny. A czy człowiek powinien wstydzić się za zachowanie obcych nacji? No właśnie, niby obce nacje, a jednak człowiek się wstydzi przed Bogiem, że ludzkość, tak daleko odeszła od Boga. Ale dlaczego się wstydzi, przecież ten co nie odszedł od Boga, niczego wstydzić się nie musi. Przecież to nie człowiek stworzył drugiego człowieka, tylko sam Bóg. A Bóg przecież dobrze wie co robi, co robił i co jeszcze w przyszłości zrobi. Moim zdaniem nie trzeba się za nikogo wstydzić, tylko Bogu zaufać, a samemu dobrze postępować. To wszystko.

----

Jaki to wstyd, że młodzi ludzie, a nawet dorośli, po zarobek wyjeżdżają do obcego kraju, bo we własnym nie mogą godnie zarobić. Ciekawe jest to, że to, co dla jednego człowieka jest wstydem, dla drugiego jest dumą. Na przykład Komorowski nic w tym dziwnego nie widzi, był polskim prezydentem i mówił, że sam jeździł na roboty do Niemiec i chciałby, żeby wszyscy młodzi ludzie robili to samo. I to był prezydent? Czy rzeczywiście Polacy nie mogli wybrać nikogo innego? Widocznie nie mogli. Wybory to nie łatwa rzecz do wygrania. Wybory to przecież wojna domowa. Nie tylko trzeba być mądrym, by wygrać, ale i też bardzo silnym. Jakie to smutne, że to co dla jednego człowieka jest dumą, dla drugiego jest wstydem. Często ludzie, co piją i chodzą na dziwki dumni są ze swojego stylu życia, no i nawet się tym chwalą. Inni natomiast patrząc na to wszystko, za nich się wstydzą. Nie tylko co kraj to obyczaj, ale po prostu każdy człowiek jest inny.

----

Modlitwa za innych ludzi, szczególnie tych, których nie znamy osobiście, jest być może niepotrzebna. Przynajmniej odczułem to dzisiaj, podczas mojej modlitwy modląc się za tych, którzy nami rządzą. Dostałem mianowicie taką odpowiedź, że nie każdy zasługuje na spełnienie zanoszonych próśb. Tak więc, jeżeli to jest prawdą, to nie wiem, czy jest sens modlenia się za cały świat. Sam Jezus przecież wstawiał się raczej za swoimi uczniami, a nie za obcymi. No tak, przecież wiem, że święta Monika wyprosiła zmianę w zachowaniu świętego Augustyna i może właśnie dzięki swoim modlitwom go zbawiła, ale przecież był to jej syn, jej rodzony syn, z jej ciała. Nie modliła się przecież tak żarliwie, za dzieci sąsiada. A czy w ogóle jest taki przypadek, by ktoś wymodlił się o zbawienie za obcego? To prawda, Jezus przyniósł Dobrą Nowinę do obcych, bo swoi Go nie chcieli słuchać. Ale tak czy inaczej, mówił im raczej: nie grzeszcie i się nawracajcie, bo jeszcze coś gorszego może się wam przydarzyć, a nie modlił się za nich. Czy Jezus modlił się na przykład o to, by ludzie uwierzyli w Niego? Raczej o to się nie modlił. Każdy miał wolną wolę. Ci co chcieli uwierzyć to uwierzyli, a ci co nie chcieli byli pozostawieni sami sobie. Nikt przecież nie modlił się za niewierzących. Raczej Jezus mówił, żeby strząsnąć kurz z butów, po spotkaniu z takimi ludźmi. Wiara to piękna rzecz, ale myślę, że trzeba ją dobrze poznać, by wierzyć poprawnie, a nie zbyt przesadnie i nie trzeba robić rzeczy niepotrzebnych.

----

A teraz nawet sobie przypomniałem, że jedna z moich opiekunek powiedziała mi, że wielu ludzi nie chce, żeby za nich się modlono. Dziwiłem się bardzo, ale to przecież ma sens. Po co modlić się za ludzi, którzy tego nie chcą. Nawet Jezus nic nie robił przeciwko woli ludzi niewierzących, to dlaczego my się modlimy? Raczej każdy powinien modlić się sam za siebie, no i za tych, których kochamy, a nie tych których jeszcze nie kochamy. Miłość to piękna rzecz tak samo jak wiara, ale i tak nigdy tak nie będzie, żebyśmy mogli kochać wszystkich ludzi na całym świecie. Owszem Jezus mówił, żeby nauczyć się kochać nawet wrogów i im błogosławić raczej, a nie złorzeczyć, ale być może dlatego tak mówił, żeby złe słowa nie wychodziły z naszych ust, ani złe myśli nie kłębiły się w naszych głowach, a nie dlatego, żeby naprawdę naszym wrogom dobrze się powodziło. No to tyle z moich przemyśleń. Pewnie znowu jak zwykle są one kontrowersyjne, ale właśnie takie są. Czyżby były kontrowersyjne, bo raczej wskazują na to co religia nauczała przez wieki, czyli, że część ludzi pójdzie na wieczność do piekła i że tylko niektórzy będą zbawieni? No tak, taka była przecież zawsze nauka Kościoła Katolickiego, dopiero ostatnio jakieś herezje się głosi, że wszyscy i tak kiedyś będą zbawieni.

----

Owszem dobrze jest, gdy modlimy się za ludzi, którzy nas o to proszą. Nawet nasz papież Franciszek, często o to prosi. To przecież nic złego w tym nie ma, by wspierać go w naszych modlitwach. Pamiętam, że czytałem o jednym ze świętych, który to podchodził do obcych mu ludzi, ale wyglądających na uczciwych i prosił każdego z nich o modlitwę za niego, a robił to nawet kilka razy dziennie. Jaki z tego wniosek? Chyba tylko taki, że modlitwy trzeba pragnąć. Trzeba pragnąć tego, by ktoś za nas się modlił, i modlić się za tych co tego pragną, a nie marnować czasu na modlitwy za tych, którzy tego nawet nie chcą. Niech ci co służą diabłu, nadal jemu służą i niech jeszcze więcej zła wyrządzą, a święci ludzie, niechaj jeszcze bardziej się uświęcą. Czy nie tak pisał święty Jan w swojej Apokalipsie? Oczywiście, że tak pisał.

----

No tak, przecież sobie teraz przypomniałem, że w Piśmie Świętym również napisane jest, żeby za niewierzących się nie modlić. Po co ja tu takie rzeczy piszę, lepiej będzie jak powrócę do poznawania Pisma Świętego, tam przecież wszystko już jest napisane.

----

Teraz sobie uzmysłowiłem, że Ł2500 to bardzo dużo pieniążków. Zrozumiałem to, gdy ksiądz ogłosił zbiórkę na studnię w Czadzie i to, że zbieramy już prawie cały rok i jeszcze wszyscy wierni takiej sumy nie uzbierali. Nic dziwnego, musi nas być i mało i pewnie nikogo zamożnego nie ma, by dużo się mógł dołożyć. Trochę szkoda, że tak jest, ale przecież brak pieniążków, to przecież nie grzech. Tak czy inaczej, mamy już ponad dwa tysiące. Tak więc pewnie ta studnia, o której ksiądz mówi, pewnie już wkrótce będzie skończona.

----

A teraz sobie pomyślałem o świętym Piotrze, który to dostał klucze do Nieba. Potem czytałem o innym świętym, który również dostał klucz do Nieba. A ja właśnie sobie pomyślałem, cóż by to było, gdyby wszyscy ludzie mieli klucz do Nieba, ale nie tego Nieba u Pana Boga, ale może tego swojego, gdzie każdy ze świętych będzie sobie mieszkał. I zobaczyłem podobieństwo, do państw na ziemi. Przecież tu na ziemi, również nie każdy może mieszkać gdzie chce. Tu też trzeba postarać się o wizę, o zgodę na pracę, o zgodę na pobyt, czy też zamieszkanie. Każdy kraj ma swoje trochę inne prawa. Niektórzy ludzie są mile widziani prawie wszędzie, a inni znowu są nieproszonymi gośćmi. Może u Pana Boga jest zupełnie podobnie. Ten kto dostanie wizę do Nieba, ten będzie mógł tam wkroczyć, a ten kto tej wizy nie dostanie, nie będzie mógł tam być. Jeżeli by tak było, to oznaczałoby to, że ludzie mogliby do Nieba wchodzić i z nieba wychodzić, tak często jak im to by się podobało. Oczywiście, jeżeli ktoś wyszedłby z Nieba i nagrzeszył, to takiemu człowiekowi odebrano by wizę do Nieba. A teraz sobie pomyślałem o Anglikach. Ciekawe jest to, że u Anglików prawo bardzo podobne jest do tego co piszę. Jeżeli jakiś Anglik nagrzeszy za granicą Anglii, a potem wróci do kraju, to Anglicy takiego łapią i sądzą, nawet jeżeli w obcym kraju, to co robili było legalne. Dziwiłem się, że tacy Anglicy są, a przecież teraz sobie myślę, że Niebo może być właśnie takie. Jednym słowem, może to co Anglicy robią jest dobre? Chociaż ich prawo nie jest Bożym Prawem, to jednak system kar wydaje się słuszny. Ale wracając do tematu. Pewnie w Niebie każdy będzie miał swoje klucze. To znaczy święci będą mogli wpuścić do swojego domu, kogo będą tylko chcieli. Ale do Domu Bożego, będą mogli wejść tylko ci, kogo sam Bóg zaprosi. Pomyślałem sobie, że raczej wielu ludzi mnie nie lubi, że wielu ludzi nie chciałoby mnie zaprosić do siebie, ale to nic by nie szkodziło, jeżeli tylko do Siebie zaprosiłby mnie Sam Bóg. Wtedy pewnie nawet już za nikim bym nie tęsknił i już na wieczność u Boga pozostał. Czy nie byłoby to piękne? Teraz coraz bardziej wydaje się słuszna modlitwa: Jak w Niebie, tak i na ziemi. Czy tu na tej planecie, nie ma ludzi żyjących w piekle? Oczywiście, że są. Potem cała reszta żyjących w czyśćcu, no i ci wybrani, święci ludzie, co żyją na ziemi, a już czują się jakby w Niebie żyli i wcale śmierci się nie boją, bo wiedzą, że i tak nigdy nie umrą.

----

Ciekawe jest to, że na wszystkie problemy mojego życia lekarstwo można znaleźć tylko u Jezusa Chrystusa. Gdybym był niewierzący, to bym strasznie cierpiał i nie wiedziałbym co mam robić w mojej sytuacji. Piszę prawdę, radzę sobie w życiu i to całkiem nieźle, nie dlatego, że skończyłem studia i nie dlatego, że specjalizowałem się w psychiatrii, ale właśnie dlatego, że poznałem naukę Jezusa Chrystusa, bez której to byłbym tylko śmieciem, jakim mnie świat postanowił zrobić. Jezus natomiast naucza, że właśnie te śmieci, powinny się radować, bo właśnie na takie śmieci, czeka Królestwo Niebieskie. Czy to nie jest piękne, optymistyczne, niemalże cudowne? Oczywiście, że takie jest. Tylko wiara w Jezusa Chrystusa potrafi pokonać wszelkie zło tego świata. Nic innego.

----

Teraz rozumiem, że nauka Jezusa Chrystusa to najpiękniejsza nauka na świecie. Zrozumiałem, że nie stałem się księdzem w młodości, bo na mojej drodze stanął grzech. Często nawet powtarzałem, że gdyby nie mój popęd seksualny, to chciałbym zostać księdzem. Czyli grzech sprawił, że nie zostałem księdzem. Tak samo dzisiaj, ludzie odrzucają wiarę w Jezusa Chrystusa, bo na ich drodze stoi grzech. Nie chcą wierzyć, ani poznawać Jezusa Chrystusa, bo wolą żyć w swoich grzechach. Gdyby żyli jak ludzie święci, to chętnie by naukę Jezusa Chrystusa poznawali, ale tak niestety nie jest. Jednym słowem na przeszkodzie do najpiękniejszej nauki świata, która zresztą jest dostępna dla każdego i to za darmo, stoi grzech. Nie brak intelektu, nie brak rozumu, nie brak zdrowia, ani nie brak niczego innego, tylko sam grzech.


2024 Wednesday

Następna noc minęła, tak więc o jeden dzień mniej do spotkania się z Jezusem.


2025 Friday

Nie możemy poznać Boga w Jego istocie. On jest poza nami i niezgłębiony. Ale możemy poznać Boga, widząc Jego czyny w naszym życiu i na świecie. Spójrz na Jego atrybuty. Spójrz na Jego dzieła. Spójrz na to, co uczynił w twoim życiu i w życiu innych. On jest Wszechmocny, Wszechwiedzący, Wszechkochający i obdarza wszystkim, co dobre, w nadmiarze.

Zastanów się dziś nad niezgłębioną naturą i istotą Boga. Wiedza, że ​​nigdy nie możemy w pełni pojąć doskonałości Boga, jest pierwszym krokiem do bliższego poznania Go. Ukorz się dziś przed wielką tajemnicą naszego Boga i pozwól, aby Jego nietykalna natura dotknęła cię w twoim sercu.

Panie, Ty i Twoje drogi są poza mną. Jednak w tajemnicy Twojej boskiej obecności poznaję Ciebie. Pomóż mi, Panie, gdy rozważam Twoją boską istotę, zostać wciągniętym w głębszą miłość do Ciebie. Jezu, ufam Tobie.

----

Opuściwszy tłum, zabrali ze sobą Jezusa do łodzi, tak jak był. A inne łodzie były z Nim. Zerwała się gwałtowna nawałnica i fale łamały się o łódź, tak że już się napełniała. Jezus spał na rufie na poduszce. Marek 4:36–38

Przez całe nasze życie możemy być pewni, że w pewnym momencie napotkamy burzę. Nie tylko fizyczną, ale duchową. Może ona przybrać formę tragicznego wydarzenia, głębokiej rany zadanej przez kogoś innego, skutków naszego własnego grzechu lub jakiegoś innego bolesnego doświadczenia. I dla wielu ludzi zdarzy się to więcej niż raz.

Kiedy w życiu napotykamy taką „burzę”, może się wydawać, że Jezus „śpi” i nie jest łatwo dostępny, aby nam pomóc. Kiedy tak się dzieje, przesłanie powyższej Ewangelii jest bardzo pomocne, aby modlitewnie rozważyć.

W dalszej części Ewangelii czytamy, że uczniowie w panice obudzili Jezusa i powiedzieli: „Nauczycielu, czy nie obchodzi Cię, że giniemy?” Jezus wstał, zwrócił się do burzy i powiedział: „Ucisz się! Ucisz się!” i wszystko ucichło. Następnie powiedział do uczniów: „Czemu jesteście przerażeni? Czy jeszcze nie macie wiary?” Uczniowie byli zdumieni i zdziwieni.

Kluczem jest wiara. Kiedy stajemy w obliczu burzy w życiu, musimy mieć wiarę. Ale co to oznacza? Oznacza to, że musimy wiedzieć z głęboką pewnością, że Jezus jest w rzeczywistości zawsze z nami. Musimy wiedzieć z głęboką pewnością, że jeśli pokładamy w Nim całą naszą ufność i nadzieję, On nigdy nas nie opuści. Musimy wiedzieć z głęboką pewnością, że każda burza ostatecznie minie, a nastanie pokój i spokój.

Stawianie czoła burzom w życiu z wiarą jest przemieniające. I często wydaje się, że Jezus śpi z jakiegoś powodu. Powodem jest to, że chce, abyśmy zaufali. Zbyt często zwracamy wzrok ku samej burzy i pozwalamy, aby strach i lęk zdominowały nasze życie. Ale każda burza, którą napotykamy, jest okazją, aby zaufać Mu na nowym i głębszym poziomie. Gdyby życie było zawsze łatwe i pocieszające, nie mielibyśmy powodu, aby ufać głęboko. Dlatego każdą burzę należy postrzegać jako okazję do ogromnej łaski, gdy pokładamy całą naszą ufność w Jezusie, niezależnie od tego, jak rzeczy wydają się na pierwszy rzut oka.

Zastanów się dziś, jak głęboka i podtrzymująca jest twoja wiara w Chrystusa. Czy ufasz Mu bez względu na wszystko? Czy jesteś w stanie zaufać Mu, gdy wszystko wydaje się stracone, gdy życie jest trudne i gdy kusi cię zamęt? Przygotuj się teraz na kolejną taką burzę, z którą możesz się zmierzyć i postanów wykorzystać tę okazję jako moment, w którym twoja wiara się objawi i stanie się stabilizującą siłą twojego życia.

Mój śpiący Panie, pomóż mi zawsze pokładać całą moją ufność w Tobie, bez względu na okoliczności w moim życiu w każdej chwili. Wzmocnij moją wiarę, szczególnie w tych chwilach, gdy staję w obliczu wyzwań i pokus. Niech nigdy nie zwątpię, że jesteś ze mną, prowadzisz mnie i trzymasz blisko Twojego miłosiernego Serca. Jezu, ufam Tobie.